Tomasz Fortuna: Gra w ataku to dramat

Wprawdzie Sokół Łańcut nie należy do gościnnych na własnym terenie i każdego rywala odprawia z kwitkiem, to na wyjazdach już nie idzie mu tak dobrze. W Lublinie lider doznał drugiej porażki w bieżącym sezonie.

Podopieczni Dariusza Kaszowskiego utrzymywali prowadzenie przez niespełna 13 minut. Nie potrafili jednak zdominować przeciwnika, gdyż sięgnęło ono co najwyżej 6 punktów. W kluczowych momentach gospodarze brali sprawy w swoje ręce i odwracali losy rywalizacji dzięki olbrzymiemu zaangażowaniu. - Zabrakło skuteczności i konsekwencji w naszej grze. Obrona jeszcze jakoś funkcjonowała, ale w ataku to był dramat. Za dużo strat i błędów - analizuje Tomasz Fortuna.

W IV kwarcie Sokół starał się odrobić straty, jednak czynił to niezwykle chaotycznie. Goście liczyli głównie na rzuty z dystansu, a trafili zaledwie... raz. W całym meczu zanotowali łącznie 3 "trójki" przy 12,5-procentowej skuteczności. - Nie było dobrej organizacji w ataku i mieliśmy słaby procent skuteczności rzutów z gry. To były główne przyczyny naszej porażki - ocenia 30-letni obrońca.

W sobotni wieczór zabrakło dwóch ważnych ogniw w łańcuckiej drużynie - Macieja Klimy oraz Marcela Wilczka. Ten drugi cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. Osłabiony brakiem dwóch wysokich koszykarzy Sokół nie dominował pod względem zbiórek, choć dwoił się i troił Bartosz Dubiel. - Przegraliśmy walkę na tablicach. Było jednak widać brak dwóch wysokich zawodników - nie ukrywa Fortuna.

Komentarze (0)