Pokonani przez własną postawę - relacja z meczu Sokół Łańcut - MKS Dąbrowa Górnicza

W pojedynku na szczycie tabeli lepsi okazali się łańcucianie, którzy odparli pogoń swoich rywali. Jednak to spotkanie przegrali dąbrowianie, którzy nie potrafili grać na równym poziomie dłuższy czas, skutecznie rzucać i przegrali walkę na deskach.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik
Konfrontacja w Łańcucie była hitem kolejki, gdyż lider podejmował wicelidera pierwszoligowej tabeli. Na parkiecie mogli pojawić się Maciej Klima oraz Marcel Wilczek, zabrakło natomiast Piotra Hałasa. Od początku spotkania dobrze spisywał się Bartosz Dubiel, który ustanowił wynik na 6:0. Pierwsze trafienie MKS zanotował dopiero po trzech minutach gry. Dąbrowianie gubili się w swoich akcjach, co było przeszkodą w doprowadzeniu do remisu. Po dwójce i rzucie wolnym Łukasza Grzegorzewskiego straty wynosiły zaledwie 3 punkty, ale Sokoły nie pozwoliły na tak małą różnicę, gdyż od razu rzuciły kilka punktów. Oba zespoły grały ambitnie, bo dość szybko zaliczyły po pięć fauli. Do punktującego Dubiela dołączył Jaromir Szurlej, którzy po ośmiu minutach wspólnie zdobyli 14 z 20 "oczek" swojej drużyny. W końcówce gospodarzy dopadła mała niemoc, przez którą po premierowej odsłonie prowadzili tylko 20:18, gdyż przyjezdni zdobyli siedem punktów z rzędu. Od początku drugiej kwarty dąbrowianie kontynuowali swoją dobrą grę, wyszli bowiem na pierwsze, lecz skromne prowadzenie w meczu (20:21). Jednak w następnej akcji odebrał im je Jacek Balawender. Od tego momentu gra toczyła się punkt za punkt, rzut za rzut, zbiórka za zbiórkę, a wynik oscylował w okolicach remisu. Po rzutach Balawendera i Dubiela łańcucianom udało się odskoczyć na dwa punkty. Za drugim razem był to początek wyższej przewagi, której nie zapobiegła nawet przerwa wzięta przez Wojciecha Wieczorka. Jego podopieczni znów stanęli, tak jak na początku spotkania. Po dwóch minutach szkoleniowiec był zmuszony poprosić o czas, gdyż MKS na tle rywali prezentował się bardzo słabo, ale błędy gospodarzy ratowały ich przed jeszcze większą różnicą w wyniku (37:28). Ogromną niemoc MKS-u zdołał przełamać Łukasz Szczypka, który trafił trójkę, co jednak było tylko przebłyskiem dobrej gry przed zejściem do szatni (39:31). Drużyny wróciły na parkiet trochę nieśmiało, gdyż pierwsze trafienie było po minucie gry. Za sprawą Wojciecha Pisarczyka prowadzenie Sokoła wzrosło do 10 punktów, co zmobilizowało Zagłębiaków do walki i niwelowania strat. Gdy różnica wynosiła tylko 3 "oczka" trener Dariusz Kaszowski wziął czas, po którym 5 punktów Tomasza Fortuny uspokoiło sytuację w zespole. Przyjezdnych nie opuściły błędy i niedokładności, lecz starali się je ukrywać pod determinacją, która miała ich doprowadzić minimum do remisu. Po tym jak faulował Maciej Klima, trzy rzuty wolne wykonywał, a co najważniejsze wykorzystał, Michał Wołoszyn i zniwelował straty do 2 punktów, które od razu odeszły w niepamięć. Natomiast Szerlej pokazał MKS-owi swoją trójką, że nie będzie łatwo doprowadzić do dogrywki. Czwarta kwarta była najważniejszą dla Zagłębiaków, którzy będąc w defensywie, chcieli walczyć o wygraną. Dwa wolne Wołoszyna zniwelowały straty do 10 "oczek" (60:50). Co jednak nic nie dało, bo było tylko kroplą w morzu potrzeb. Łańcucianie szybko powiększyli prowadzenie do 16 punktów. Na ławce MKS-u było więc bardzo nerwowo, a znany z małej cierpliwości i mocnego przeżywania zagrań swoich podopiecznych Wojciech Wieczorek wraz z ławką "wywalczył" faul techniczny i dwa wolne dla przeciwników. Dąbrowianom pozostawało coraz mniej czasu, a na trzy minuty przed końcem mieli do odrobienia 12 punktów. Wiara w doprowadzenie do remisu z taką postawą, zmalała więc niemal do zera. Jednak minutę później mieli do zniwelowania 8 "oczek", a to za sprawą bardzo dobrej postawy Piotra Zielińskiego, który wziął ciężar zdobywania punktów na swoje barki. Na minutę przed końcem trener Sokoła poprosił o czas, bo przewaga zmalała do 5 "oczek". Przyjezdni faulowali, a gospodarze wykorzystywali rzuty wolne, do których dokładali inne trafienia. W ostatniej minucie za pięć fauli parkiet musieli opuścić Grzegorzewski i Krzysztof Morawiec, a pogoń MKS-u okazała się nieskuteczna. Dąbrowianie tym samym nie przełamali historii - nadal na koncie będą mieć zero po stronie zwycięstw z Sokołem.
NETO PTG Sokół Łańcut - MKS Dąbrowa Górnicza 79:72 (20:18, 19:13, 19:15, 21:26)
Sokół: Bartosz Dubiel 18, Maciej Klima 15 (11 zb), Tomasz Fortuna 13, Wojciech Pisarczyk 11, Jaromir Szurlej 10, Marcel Wilczek 7, Jacek Balawender 5, Paweł Bogdanowicz 0, Ireneusz Chromicz 0. MKS: Łukasz Grzegorzewski 20 (5 zb), Michał Wołoszyn 16, Piotr Zieliński 15 (5 zb), Łukasz Szczypka 9, Rafał Kulikowski 6, Grzegorz Grochowski 6, Daniel Kubista 0, Paweł Zmarlak 0, Krzysztof Morawiec 0, Mateusz Zawadzki 0.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×