Koszykarze ŁKS Łódź od kilku tygodni znajdują się na samym dni ligowej hierarchii, więc większość drużyn nie traktuje pojedynku z zespołem Piotra Zycha jako wyzwania. Inaczej jest jednak we Włocławku, gdzie koszykarze Emira Mutapcicia po prostu muszą docenić rywala, gdyż kilka tygodni temu doznali z ich rąk kompromitującej i wstydliwej klęski. 89:71 - takim wynikiem na korzyść łódzkiego zespołu zakończyło się spotkanie inaugurujące sezon.
Jednocześnie jednak, we Włocławku szacunek dla rywala miesza się ze złością i chęcią wzięcia rewanżu. - Cały czas mamy w pamięci tamten mecz, który był jednym z najgorszych, jakie zagraliśmy w tym sezonie. Rywale bardzo łatwo przejęli wtedy kontrolę nad spotkaniem i nie byliśmy w stanie nic zrobić. Źle podeszliśmy do tamtego pojedynku i teraz będziemy chcieli zrobić wszystko, by zagrać dokładnie odwrotnie - mówi przed sobotnim spotkaniem, John Allen, rzucający włocławskiego klubu.
Zmotywowany Anwil to spory problem dla ŁKS, który przed kilkoma dniami został pozbawiony swojego najlepszego koszykarza - Kirka Archibeque’a, autora 12 punktów i 14 zbiórek we wspomnianym wcześniej meczu. Amerykanin zdecydował się przejść do Zastalu Zielona Góra, ale wszystko obyło się bez najmniejszych problemów. Łódzki klub dał zielone światło swoim zagranicznym koszykarzom na poszukiwanie nowych drużyn kilka dni temu, a wszystko ze względu na ich wysokie, jak na warunki zespołu, zarobki.
Tymczasem na Kujawach obrano zupełnie odmienny azymut. O transferach mogących wzmocnić rotację meczową mówiło się od dłuższego czasu, a szalę przelała porażka w Tarnobrzegu. Ze składem pożegnał się Marcin Nowakowski (po zwolnieniu odszedł do Polpharmy), do którego zaufania nie miał trener Mutapcić, a wobec kontuzji Seida Hajricia i Dardana Berishy w ekipie pojawiło się dwóch nowych graczy.
Pierwszym z nich jest Lawrence Kinnard, doskonale znany z gry w Treflu Sopot w dwóch ostatnich sezonach, a drugim - jego rodak, anonimowy dla polskiej koszykówki Taron Downey, który przyszedł z drugiej ligi francuskiej. Obaj zawodnicy będą do dyspozycji bośniackiego trenera przeciwko ŁKS, ale w jakim wymiarze pomogą zespołowi, tego nie wiadomo, wszak we Włocławku pojawili się dopiero, odpowiednio, we wtorek i czwartek.
Wobec absencji Archibeque’a, bardzo duża odpowiedzialność za ofensywę spadnie na barki innego Amerykanina, Jermaine’a Malletta. 23-latek to pierwszoplanowa postać ŁKS, ale problem w tym, że raczej z musu wynikającego z braków w składzie. Dodatkowo, po siedmiu bardzo dobrych meczach na początku sezonu (średnio 19,4 punktu), ostatnio Mallett wyraźnie zgubił formę (tylko 6,2 punktu w pięciu ostatnich meczach). Co więcej, w sobotę zmierzy się z bardzo zmotywowanym Łukaszem Majewskim. Polski skrzydłowy na pewno nie pozwoli by Mallett rzucił mu, tak jak w pierwszym meczu sezonu, 26 punktów.
- Przegrane z pierwszej części rundy, m.in. ta z Łodzi, były dla nas bardzo bolesne. Przed nami mecz z ŁKS i teraz musimy zagrać w stu procentach skoncentrowani, nie pozwolimy się zaskoczyć i chcemy odnieść pewne zwycięstwo - zapowiada skrzydłowy Anwilu Bartłomiej Wołoszyn.
Mecz Anwil Włocławek - ŁKS Łódź zostanie rozegrany w sobotę 3 grudnia, o godz. 18 w Hali Mistrzów we Włocławku.