Drużyna ze stolicy Kociewia po ostatniej dotkliwej porażce z ekipą PGE Turowa Zgorzelec, do starcia z "Akademikami" podeszła bardzo zmobilizowana. - Mam nadzieję, że wyciągnęliśmy z tej porażki wnioski. Nie możemy dłużej rozpamiętywać tego, co się stało - mówił przed starciem w wywiadzie dla TVP Sport Daniel Wall, skrzydłowy Polpharmy.
Od pierwszych minut w zespole gospodarzy zadebiutował Marcin Nowakowski, który jeszcze niedawno reprezentował barwy Anwilu Włocławek. Pierwsze akcje w wykonaniu tego zawodnika były bardzo udane. Młody rozgrywający "Kociewskich Diabłów" rozpoczął spotkanie od skutecznego zagrania 2+1. Później natomiast kilka razy wykazał się znakomitym przeglądem pola.
- Chcę zrobić wszystko, by pomóc zespołowi i odbudować swoją formę. Trudno jest mi jednak wejść we właściwy rytm meczowy. We Włocławku grałem przecież po 10 minut - stwierdził Nowakowski przed kamerami TVP Sport.
Nie najlepiej w szeregach gospodarzy mecz ten otworzył natomiast najlepszy strzelec starogardzkiego teamu, Tony Weeden. Amerykanin przegrywał pojedynki jeden na jednego z J.J. Montgomerym, który w tym fragmencie gry był największą zmorą defensywy miejscowych. Między innymi dzięki skutecznym zagraniom tego zawodnika AZS w pewnym momencie zyskał sobie 6-punktową przewagę. Wówczas trener Wojciech Kamiński postanowił desygnować do gry Michaela Hicksa, który poderwał nieco swoich kolegów do walki, notorycznie katując rywala rzutami zza łuku. Udane wejście zaliczył także nie najlepiej spisujący się w ostatnich spotkaniach Adam Metelski. To właśnie ci zawodnicy sprawili, że Polpharma nie tylko odrobiła wszystkie straty, ale też wyszła na 2-punktowe prowadzenie.
Początek drugiej odsłony ponownie należał do Hicksa. Wreszcie w ataku zaskoczył także Weeden. Dzięki temu starogardzki team rozpoczął tę partię od runu 7:0. Niemoc strzelecką gości po niespełna czterech minutach gry przełamał dopiero Montgomery. Jednak to gospodarze przez ponad siedem minut dyktowali warunki na parkiecie. Dopiero pod koniec kwarty podopieczni trenera Kamińskiego nieco zdekoncentrowali się zwłaszcza w defensywie. "Akademicy" tylko na to czekali. Koszaliński zespół głównie po udanych akcjach Marcina Dutkiewicza znacząco zbliżył się do miejscowych. Po pierwszej połowie Polpharma prowadziła tylko 44:38.
- Staramy się grać swoją koszykówkę. Musimy być jednak bardziej skoncentrowani w defensywie. Nie możemy pozwalać sobie w tym elemencie na "gapiostwo" - mówił po 20 minutach gry Dutkiewicz.
Rzeczywiście, w pierwszych minutach trzeciej kwarty zespół z Koszalina postawił rywalom dosyć twarde warunki w obronie. Jak się jednak okazało, gospodarze szybko znaleźli na to receptę. Nie do zatrzymania w szeregach miejscowych był Weeden, który po tym jak czwarty faul złapał Nowakowski, musiał przejąć rolę pierwszego playmakera ekipy ze stolicy Kociewia. Świetnie z dystansu punktował rywala także z reguły niewidoczny w ofensywie Piotr Dąbrowski. Polpharma z biegiem czasu zaczęła budować swoją przewagę. W pewnym momencie prowadziła już nawet 15 "oczkami". Po stronie gości jedynym zawodnikiem, który starał się trzymać swój team przy życiu był George Reese. Amerykanin nie miał jednak wsparcia pozostałych kolegów. Miejscowi prezentowali się natomiast jak natchnieni i przed finalną odsłoną prowadzili już 70:55.
W pierwszych minutach ostatniej partii przewaga Polpharmy sięgnęła już nawet blisko 20 punktów. Wśród zawodników trenera Kamińskiego brylowali Hicks i Jeremy Simmons. Kibicom mogły się podobać szczególnie akcje tego drugiego, który kilka razy wykończył je efektownym wsadem. Gospodarze w tym fragmencie gry właściwie przez cały czas kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Zdarzył im się co prawda okres dekoncentracji, jednak błyskawiczna reprymenda szkoleniowca podziałała na nich mobilizująco. Honor gości starali się jeszcze ratować Reese i Dutkiewicz. Finalnie team ze Starogardu Gdańskiego wygrał to starcie 91:82.
Polpharma po tym zwycięstwie odbudowała nieco swoje morale. Drużyna ta w niczym nie przypominała zespołu, który jeszcze tydzień temu poległ przed własną publicznością w starciu z PGE Turowem Zgorzelec różnicą 50 punktów. Gospodarze mieli też w tym pojedynku swoich liderów. Szalony występ zaliczył autor 27 "oczek", Weeden. - Zagraliśmy dobre spotkanie. Sam jednak tego meczu bym nie wygrał. Zaprezentowaliśmy się przede wszystkim kolektywnie - mówił po tym pojedynku amerykański snajper teamu ze stolicy Kociewia.
Świetnie Weedenowi wtórowali Hicks i Dąbrowski. Pod tablicami królował natomiast Simmons. Miejscowym nie przeszkodziła nawet słaba dyspozycja Patricka Okafora. "Akademicy" natomiast grali w ataku bez pomysłu i przede wszystkim nie byli w stanie w żaden sposób znaleźć recepty na świetnie dysponowanych liderów SKS-u.
Nie da się jednak ukryć, że widowisko zepsuli nieco sędziowie, którzy ani na moment nie pozwolili zawodnikom obu drużyn na twardą walkę. Dobitnie świadczy o tym liczba odgwizdanych przez nich fauli. Łącznie używali gwizdka 59 razy! 9 zawodników obu drużyn miało na swoich koncie co najmniej 4 przewinienia.
91:82
(23:21, 21:17, 26:17, 21:27)
Polpharma: Tony Weeden 27, Michael Hicks 19, Piotr Dąbrowski 14, Daniel Wall 8, Adam Metelski 8, Jeremy Simmons 8, Marcin Nowakowski 5, Patrick Okafor 2, Grzegorz Arabas 0.
AZS: Marcin Dutkiewicz 18, George Reese 18, J.J Montgomery 13, Igor Milicić 10, Stefhon Hannah 8, Marko Lekić 6, Callistus Eziukwu 4, Grzegorz Surmacz 3.