Wielkie derby Dolnego Śląska znów we Wrocławiu - zapowiedź meczu Śląsk Wrocław - Turów Zgorzelec

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po kilku latach przerwy derby Dolnego Śląska wracają do jego stolicy! Wrocławscy kibice z niecierpliwością odliczają godziny do tego wielkiego wydarzenia, zwłaszcza, że w meczu wyjazdowym ich drużyna spisała się fatalnie i nadchodzi okazja do rewanżu.

Początek sezonu był dla podopiecznych Miodraga Rajkovicia bardzo trudny. Przegrali oni cztery pierwsze spotkania, a właśnie pojedynek z Turowem Zgorzelec był chyba najboleśniejszą lekcją basketu. Wtedy drużyny dzieliła przepaść - Śląsk Wrocław, choć jest znaną marką, budowany był od zera, a Turów od kilku dobrych lat jest w ligowej czołówce. Stąd ponad 20-punktowa wygrana zgorzelczan i trauma wrocławian pokonana dopiero w 6. kolejce we własnej hali przeciwko AZS-owi Politechnice Warszawskiej. Czy teraz może być inaczej?

Patrząc na ostatnie wyniki obu zespołów wydaje się, że zdecydowanie tak. Turów wciąż znajduje się w tabeli wyżej od Śląska, ale przegrał cztery z pięciu ostatnich spotkań. Najpierw uległ drużynom z czołówki tabeli (Trefl Sopot, Energa Czarni Słupsk), ale po rozbiciu Polhparmy Starogard Gdański 50 punktami zanotował dwie wpadki z niżej notowanymi Kotwicą Kołobrzeg i zwłaszcza PBG Basket Poznań. Zwłaszcza ta ostatnia porażka powinna dać wiele do myślenia, bo Turów raz gromi, a raz nie jest w stanie pokonać słabszych od siebie ekip.

Śląsk z kolei stopniowo odbudowywał się po katastrofalnym początku sezonu i pnie się w tabeli coraz wyżej. Odnotował trzy bardzo ważne wygrane na wyjeździe - w Kołobrzegu, Zielonej Górze i Poznaniu, z czego dwa pierwsze z prawdopodobnie bezpośrednimi rywalami o rozstawienie przed Playoffs. Wcześniej wrocławianie pokonali drużyny, którym nie dał rady Turów (Czarni u siebie, Trefl na wyjeździe) i byli o włos od zwycięstwa w Starogardzie Gdańskim. Reasumując - 5 tryumfów przy 6 okazjach. Dlatego zgorzelecka drużyna absolutnie nie może lekceważyć pojedynku w Hali Orbita. Zwłaszcza, że ta najpewniej wypełni się do ostatniego miejsca i miejscowi kibice będą żywiołowo dopingować swój zespół, pamiętając ostatnie bolesne porażki na własnym parkiecie w Playoffs, kiedy to w przygranicznym zespole grali jeszcze Dragisa Drobnjak czy Andres Rodriguez.

Co stanowi ostatnio o sile Śląska Wrocław? Wydaje się że wyrównany i zbilansowany skład. Trudno wyróżnić jednego, zdecydowanego lidera, chociaż statystyki wskazują na Aleksandara Mladenovicia. Fatalnie spisujący się na początku Slavisa Bogavac złapał wiatr w żagle i eksplodował w Poznaniu, wyrównując rekord sezonu (37 punktów). Bardzo dobre partie grał też łotewski strzelec z dystansu Akselis Vairogs, który stał się bardzo pewnym punktem zespołu przy odrzuceniach Roberta Skibniewskiego na obwód. Nie sposób nachwalić się reprezentacyjnego rozgrywającego - jest w lidze najlepszy pod względem asyst (średnio aż 6,8 na mecz) i można na nim polegać głównie w końcówkach, kiedy to ostatnio daje popisy gry (np. przeciwko Marcinowi Sroce w Zielonej Górze). Do tego duet Amerykanów - Qa'rraan Calhoun i Paul Graham, którzy miewają słabsze chwile, ale gdy ma swój dzień obaj potrafią spokojnie rzucić powyżej 20 punktów. Taka głębia daje komfort Rajkoviciowi i sprawia problemy rywalom, bo zatrzymanie jednego z liderów wrocławian nie gwarantuje sukcesu.

Podobna sytuacja zdaje się mieć miejsce w Zgorzelcu, gdzie skład także jest bardzo szeroki. Problem w tym, że najwyraźniej ostatnio siadł. Jeden z najwyżej ocenianych w naszej lidze strzelców, David Jackson, któremu wróży się euroligową karierę, wydaje się słabszy niż w ubiegłym sezonie u boku Torey'a Thomasa. Amerykanin notuje przeciętne 10,8 punktu, to mniej niż np. 18-letni Mateusz Ponitka (11,9). Co prawda widać postęp w porównaniu z ubiegłym sezonem w skuteczności z dystansu, jednak w meczach z faworytami Jackson nie spisywał się najlepiej. Przeciwko Anwilowi, Treflowi i Czarnym miał średnio jedynie 7 "oczek" na mecz. Wysocy Daniel Kickert i przebojowy Aaron Cel nie zachwycali ostatnio tak, jak na początku sezonu. Bardzo efektowny rozgrywający Ronald Moore również nieco spuścił z tonu, chociaż mecz z PBG zwiastuje powrót do dobrej formy. Mieliśmy również przebudzenia, np. niewidocznego na początku Artura Mielczarka. Wrocławscy kibice powinni go pamiętać, bo kiedyś występował w Śląsku Wrocław.

Wciąż najważniejszymi postaciami w teamie Jacka Winnickiego wydają się Konrad Wysocki oraz Kickert. Ten drugi, poza fatalnym meczem z Kotwicą (tylko 4 "oczka") i pewnej wygranej z Siarką Tarnobrzeg (0) zawsze notuje dwucyfrowe zdobycze punktowe.

- Mamy już za sobą całą pierwszą rundę, znamy wszystkie drużyny w tej lidze, ich charakterystyki, wiemy jak grają i jak je pokonać. Uważam, że możemy mierzyć się z czołówką - mówił dla SportowychFaktów Paul Graham.

Czy Śląsk rzeczywiście jest w stanie walczyć z czołówką tabeli? Okazja do przekonania się w piątek o 18:00 w Hali Orbita lub na TVP Sport.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)