Trener Majcherek sprawdził się w swojej roli - rozmowa z Wojciechem Zeidlerem, trenerem AZS Radex Szczecin

- Jeśli pierwszą ósemkę uznawałbym za plan nie do wykonania, to nie przyjąłbym oferty samodzielnego prowadzenia zespołu - stwierdza w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Wojciech Zeidler, trener AZS-u Radex Szczecin.

Wiktor Wolski
Wiktor Wolski

Przemysław Sierakowski: Po ostatniej - arcydługiej serii spotkań wyjazdowych, nareszcie wracacie do własnej hali. Jesteście zmęczeni tym ciągłym podróżowaniem po Polsce? Jakieś szczególne emocje budzi w drużynie fakt, iż w końcu możecie zagrać przed własną publicznością?

Wojciech Zeidler: Po Polsce przemieszczamy się w bardzo komfortowych warunkach. Nie możemy na nic narzekać. Podróże to element życia sportowca i każdy zawodnik jest przygotowany na to, że nie wszystkie mecze gra w swoim mieście. Fajnie, że wracamy do swojej hali, ponieważ zawodnicy będą na pewno pewniejsi siebie rzutowo. Znają każdą klepkę w tej hali, a przy pomocy dopingu publiczności zmęczenie przychodzi znacznie później niż w obcych halach.

Na stanowisku pierwszego trenera zespołu zastąpił pan Zbigniewa Majcherka. Jaka jest pańska wizja zespołu, różni się czymś od wizji poprzednika?

- Trener Majcherek sprawdził się w swojej roli. Przecież wprowadził ten klub do pierwszej ligi, wychował koszykarsko miejscowych zawodników. Co do mojej wizji to każdy kibic będzie mógł ją poznawać z meczu na mecz. O trenerze świadczy postawa zawodników na parkiecie. A my z meczu na mecz będziemy chcieli być lepsi nie tylko zespołowo, ale i indywidualnie. Człowiek uczy się cały czas.

Już w swoim debiucie w pracy jako pierwszy trener AZS Radex potrafił pan przełamać fatalną passę przegranych spotkań na wyjeździe i to z wymagającym przeciwnikiem jakim był Start Gdynia. Nie można chyba wymarzyć sobie lepszego debiutu?

- W Gdyni każdy zawodnik dołożył cegiełkę do wygranej. Każdy wchodził i dawał z siebie wszystko. W Gdyni nie czułem żadnej presji, ponieważ na trybunach miałem mnóstwo przyjaciół i zawodników, których trenowałem w Treflu. Rodzina Krzyśka Mielczarka sprawiła nam niespodziankę w postaci fajnego transparentu. Wszyscy uwierzyliśmy w siebie i zaskoczyliśmy zawodników z Gdyni.

Teraz pytanie z serii filozoficznych. Czym jest dla pana praca w zespole akademików?

- Wyzwaniem. Tak jak każdy kolejny dzień życia. Kiedy pracowałem z młodzieżą mówiłem im, że każda porażka może być zwycięstwem, jeśli wyciągniemy z niej odpowiednie wnioski. Tutaj gramy bardzo często więc mam okazję do weryfikacji swoich poglądów.

Proszę powiedzieć jak jest z dyscypliną w drużynie. Jest pan młodym trenerem, a w zespole są zawodnicy, którzy są od pana dużo starsi. Doskonale wiemy, że czasami w takich przypadkach trudno o stuprocentowy szacunek oraz zachowanie dyscypliny.

- Szacunku u zawodników nie zdobywa się za pomocą roku urodzenia trenera. Jeśli zawodnicy będą czuli, że jestem w stanie im pomóc to będą się słuchać. Dotychczas nie miałem żadnego problemu z dyscypliną, wszyscy tworzymy zgrany kolektyw, atmosfera jest świetna. Jest czas na żarty, ciężkie treningi i poważne rozmowy. Przegrywamy i wygrywamy razem. Na tym etapie każdy musi podchodzić do koszykówki profesjonalnie.

Nad czym teraz pracujecie na treningach? Z czego jest pan zadowolony, a co jeszcze kuleje i trzeba poprawić?

- Nie ma drużyny, w której nie trzeba czegoś poprawić. Jednak jeśli chodzi o to, nad czym pracujemy, to chciałbym zostawić to dla siebie i zaprosić kibiców na mecz.

AZS Radex Szczecin znajduję się obecnie na 11 miejscu w ligowej tabeli. Zawodnicy będą musieli bardzo mocno zmobilizować się na tę drugą część sezonu zasadniczego, jeśli marzą o tym, żeby na koniec rundy znaleźć się w najlepszej 8 ligi. Jak ocenia pan szansę drużyny, jeśli chodzi o awans do tej górnej części tabeli?

- Osobiście na tabelę spojrzę dopiero po ostatnim meczu rundy zasadniczej. Nie mam zamiaru kalkulować z kim musimy wygrać, a z kim możemy. Żyję od meczu do meczu. Jeśli pierwszą ósemkę uznawałbym za plan nie do wykonania, to nie przyjąłbym oferty samodzielnego prowadzenia zespołu.

Teraz porozmawiajmy trochę o panu. Mianowicie, czy może podzielić się pan z nami przebiegiem swojej dotychczasowej trenerskiej kariery? Wiemy, że przebywał pan za oceanem, gdzie również zbierał trenerskie doświadczenia. Proszę nam coś o tym opowiedzieć.

- Wszędzie gdzie pracowałem, zajmowałem się szkoleniem młodzieży na poziomie liceum. W Stanach miałem dwie drużyny, w Polsce pracowałem w Treflu Sopot oraz OSSMie, czyli Ośrodku Szkolenia Młodzieży przy PZKOSZ. Mam swój Basket Camp dla utalentowanych zawodników z całej Polski.

Może nie wszyscy wiedzą, ale jest pan również publicystą. Ma swoją stałą rubrykę w koszykarskim miesięczniku o koszykówce, w której doradza młodym koszykarzom jak mają trenować.

- Może nie jak mają trenować, ale jak mają do tych treningów podchodzić. Staram się wiedzę, którą otrzymałem od innych przekazywać dalej.

AZS Radex zakontraktował właśnie nowego zawodnika - Mariusz Wójcik, oraz pożegnał się z dwoma koszykarzami - Mateusz Nitsche i Łukasz Bąk. Jak ocenia Pan te roszady?

- Na oceny przyjdzie czas po sezonie. Trzymam kciuki za Mateusza i Łukasza, bo wiem, że mają już nowe kluby. A Mariusz to świetny zawodnik. Takiego potrzebowałem!

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×