Dlatego sobotni pojedynek dla obu ekip będzie znakomitą okazją na przełamanie złej passy. Większe szanse mają oczywiście torunianie, którzy w przerwie świąteczno-noworocznej wzmocnili się Dawidem Witosem oraz Radosławem Plebankiem. Do treningów wrócili też kontuzjowani wcześniej Łukasz Żytko oraz Jacek Jarecki, ale na Dawida Przybyszewskiego trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
- Widać bowiem, że rotacja w składzie była słaba. Jeżeli chcemy grać w ósemce, a widać, jaka jest sytuacja w lidze, to niestety musiały być dokonane ruchy. Są wprawdzie niewielkie, ale tylko na takie nas stać. Niemniej jednak nie straciliśmy kontaktu z górą tabeli. Było kilka meczów, które przegraliśmy jako beniaminek - mówił jeszcze w grudniu na łamach Nowości prezes klubu Piotr Barański.
- Obaj zawodnicy pracują na razie na swoje miejsce w zespole. W sobotę zaczną, jako zmiennicy. Podejmowaliśmy szybko decyzje o nowych zawodnikach. Wzięliśmy wolnych graczy jeszcze przed świętami. Dlatego było wystarczająco dużo czasu na ogólne zaznajomienie ich z taktyką i filozofią gry w obronie - dodał trener Sowiński.
Co ciekawe, Znicz to był pierwszy zespół, który na początku fazy zasadniczej był zdolny pokonać grającą w najsilniejszym składzie ekipę Grzegorza Sowińskiego. Przez długi czas w Pruszkowie to jednak beniaminek był blisko wygranej. Dopiero w ostatniej kwarcie goście stracili koncentrację i dwa punkty zostały na Mazowszu.
Znicz na wyjazdach spisuje się fatalnie (bilans 1-7), a na dodatek w przerwie świąteczno-noworocznej nie dokonał żadnych transferowych ruchów. Po przedostatniej, grudniowej kolejce pruszkowianie wylądowali na dwunastym miejscu w tabeli i obecnie bardziej muszą spoglądać w dół tabeli niż na lokaty premiowane grą w play-offach.
Początek sobotniego spotkania w Toruniu o godzinie 17:00.