Jak Agnieszce Szott oglądało się spotkanie z ławki rezerwowych? - Bardzo mi było żal, że nie mogę zagrać w takim spotkaniu - odpowiedziała. Wszak jeszcze kilka lat temu "Szotówna" reprezentowała barwy AZS Gorzów. - Jednak moje koleżanki stanęły na wysokości zadania i zdobyły cenne dwa punkty. Była konsekwencja w grze, dobra taktyka i wiara w końcowy triumf.
- Z jednej strony martwiłam się swoją kontuzją, ale z drugiej jeśli zespół ma tak grać i wygrywać, to mogę na tej ławce siedzieć cały czas (śmiech). Sporo dobrego do naszej gry wniosła nowo pozyskana Djenebou Sissoko. Nie tylko dobrze zbierała piłki, bo również świetnie prezentowała się w grze obronnej. Brakuje jej jeszcze tylko zgrania z naszą ekipą.
Kiedy kapitan bydgoskiego zespołu powróci na parkiet? Nie wiadomo, gdyż wszystko zależy od badań lekarskich. Trener Adam Ziemiński chciałby widzieć Szott już podczas arcyważnego pojedynku z Widzewem Łódź. - Oczywiście, chciałabym wrócić jak najprędzej - dodała Szott. - Obecnie muszę jednak trochę odpocząć i poczekać aż zejdzie opuchlizna z mojej nogi.
Po pierwszym historycznym triumfie nad AZS Gorzów bydgoszczankom potrzeba szybkiego marszu w górę tabeli. Tym bardziej, że po meczu z Widzewem tą drużynę czekają pojedynki z CCC Polkowice i Lotosem Gdynia. - Nie ma innej opcji - podkreśliła Szott. - Przecież przed sezonem zakładanym celem był awans do czołowej ósemki. A to w tym sezonie niezwykle trudne zadanie, bowiem sporo drużyn prezentuje równy poziom. Sobotnie zwycięstwo dało dużo optymizmu.