Grzegorz Sowiński: Odpowiedzialność za wyniki zespołu biorę na siebie

Po raz drugi w tym sezonie Znicz Pruszków znalazł patent na rywali z Torunia. Tym razem zespół Michała Spychały triumfował po dogrywce w grodzie Kopernika, a trener Sowiński oddał się do dyspozycji zarządu.

Torunianie mieli jednak szansę na zwycięstwo w regulaminowym czasie gry. Z dystansu nie trafił jednak Artur Gliszczyński, o co spore pretensje miał szkoleniowiec PC SIDEn. - Dobrze graliśmy przez ostatnie piętnaście minut - skomentował Sowiński. - Pierwsze dwie i pół kwarty to wielkie nieporozumienie. Ja jako trener ponoszę za to odpowiedzialność. Mamy serię pięciu porażek pod rząd, fatalny terminarz i nie będę się od tego odcinał. Najpierw muszę jednak o tym porozmawiać z zarządem.

Opiekun beniaminka nie chce rozstrząsać innych kwestii. Nie szuka przyczyn porażki w kontuzjach, które dopadły jego podopiecznych oraz słabej formie. - Nie ma znaczenia, czy ktoś wystąpił na własną prośbę, czy graliśmy takim, a nie innym składem. Jeśli chcemy coś osiągnąć w tych rozgrywkach, musimy grać tak, jak w ostatnim kwadransie. Nikt w tej lidze przed nazwiskami się nie położy, nie może być odcinania kuponów - dodał Sowiński.

Prezes klubu Piotr Barański po sobotniej porażce zapowiedział, że żadnych zmian na ławce trenerskiej nie będzie. To da komfort zespołowi na przygotowanie się do kolejnych, tym razem wyjazdowych spotkań. - O pewnych decyzjach najpierw dowie się zarząd klubu, a dopiero potem dziennikarze - podkreślił Sowiński. - W sobotę mnóstwo strat w ataku zrobił Łukasz Żytko, fatalne decyzje strzeleckie podejmował Artur Gliszczyński. Po błędach Łukasza rywale zdobywali łatwe punkty z ataku. Włożyliśmy sporo trudu w to spotkanie, ale liczy się tylko ostateczny rezultat.

Komentarze (0)