Dodatkowe emocje były - rozmowa z Pawłem Wiekierą, zawodnikiem Rosy Radom

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Spotkanie Rosa Radom - Spójnia Stargard Szczeciński obfitowało w wielkie emocje i zwroty akcji. Po zakończeniu tego meczu rozmawialiśmy z Pawłem Wiekierą, który opowiedział m.in. o zmianie sposobu gry swojego zespołu, świetnym posunięciu trenera Mariusza Karola, czy nieco innym podejściu do starcia z byłą drużyną.

Piotr Dobrowolski: Czy w meczu ze Spójnią widzieliśmy już nową jakość w grze radomskiego zespołu?

Paweł Wiekiera, zawodnik Rosy Radom: Mamy nową taktykę, nowe zagrywki i jeszcze wiele rzeczy jest w trakcie "transformacji". Zmieniamy naszą grę, sposób poruszania się po boisku, to na pewno ma wpływ na naszą postawę. To wszystko nie wygląda może jeszcze tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, ale potrzeba czasu. Przed nami sporo pracy.

Obaj szkoleniowcy zgodnie podkreślali, że to spotkanie miało dwa oblicza. Skąd taka metamorfoza w postawie pana i kolegów z drużyny w ostatnich dwudziestu minutach?

- W drugiej połowie zmieniliśmy obronę na "zonę", wyszło czterech "małych" graczy, to zaskoczyło zawodników ze Stargardu, nie mogli tego ogarnąć. Mecz później był wyrównany, sporo nerwów w końcówce, ale to my zachowaliśmy więcej "zimnej krwi".

W końcu na miarę swoich możliwości zagrał Marcin Kosiński...

- Ciężko mi się wypowiadać na temat gry zawodników. Cieszy nas wygrana, a nieważne jest to, czy jeden zagra dobrze, a drugi źle. Najistotniejsze są dwa "oczka", to, że idziemy w górę w tabeli, a nie to, czy ktoś rzuci dwadzieścia, a ktoś pięć. Można przecież zdobyć dwadzieścia punktów, a przegrać mecz.

Występował pan w przeszłości w drużynie ze Stargardu. Traktuje pan starcia z klubem z tego miasta inaczej niż inne mecze?

- Na pewno dodatkowe emocje są, bo człowiek spędził tam kilka ładnych lat, jednakże znowu powtórzę, że najważniejsze jest zwycięstwo, bo to oznacza, że drużyna obrała dobry kierunek. Mam nadzieję, iż będzie tak w dalszym ciągu.

Trener Mariusz Karol pracuje z wami już nieco ponad miesiąc. Jakie widzi pan różnice pomiędzy pracą nowego szkoleniowca a poprzedniego opiekuna, Piotra Ignatowicza?

- Ja nie jestem od oceniania pracy trenerów. Obaj mają inny sposób prowadzenia zespołu, a który z nich jest lepszy, to zostawiam już wam, dziennikarzom.

Wiecie, kiedy Tomasz Pisarczyk wróci na boisko?

- W piątek miał przeprowadzone powtórne badanie kontuzjowanej nogi. Myślę, że w ciągu dwóch, w najgorszym wypadku trzech tygodni już pojawi się na parkiecie.

A Emil Podkowiński?

- Tu sytuacja jest bardziej skomplikowana. Uraz Emila może nie jest bardzo groźny, ale na pewno niebezpieczny w razie pogłębienia. Trener nie chce ryzykować jego zdrowia.

W styczniu macie napięty terminarz, gracie bardzo często. Wytrzymacie trudy tego miesiąca?

- Przed świętami i także po nich przygotowywaliśmy się do najbliższych kilkunastu dni. Mamy zajęcia na zewnątrz, biegamy, robimy kondycję i tzw. "tlenówkę". Mam nadzieję, że ta praca zaprocentuje, bo teraz mamy kilka ważnych meczów, później czeka nas play-off, więc trzeba być dobrze przygotowanym do tej części sezonu.

Pod koniec minionego roku obiecywał pan więcej zwycięstw w wykonaniu swojej ekipy. Nowe dwanaście miesięcy rozpoczęliście bardzo dobrze...

- Zgadza się, obiecywałem więcej zwycięstw. Byliśmy w słabszej formie, nie graliśmy tak, jak oczekiwali kibice. Chciałbym, aby rozpoczęła się teraz dobra seria naszego zespołu. Potrzebne są wygrane, które pozwolą na zajęcie jak najlepszego miejsca przed fazą play-off.

Czemu w bieżących rozgrywkach nie gracie tak dobrze, jak w poprzednich?

- W zeszłym sezonie byliśmy nieznanym zespołem dla pierwszoligowców, więc zaskakiwaliśmy rywali. W tym roku liga jest zdecydowanie bardziej wyrównana, praktycznie każdy może wygrać z każdym, co pokazał chociażby mecz w Szczecinie, gdzie znajdujący się w dolnej połówce tabeli AZS potrafił ograć ekipę z czołówki, jaką jest Dąbrowa.

Jaka jest więc najlepsza recepta na zdobywanie kolejnych punktów?

- Przede wszystkim trzeba bronić największego atutu, czyli własnej hali, wygrywać u siebie, "bronić domu". To główne założenie. A jeśli uda się ugrać coś na wyjeździe, to jeszcze lepiej.

W środę podejmujecie MOSiR Krosno w kolejnej rundzie Pucharu Polski. Z jakim nastawieniem podejdziecie do tego spotkania?

- Oczywiście chcemy wygrać i awansować do kolejnej rundy. Puchar Polski to również ważne rozgrywki. Ponadto, MOSiR to nasz ligowy rywal, więc dobrze by było, gdybyśmy z nim wygrali.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)