Włoszki jednak za silne - relacja z meczu Cras Basket Taranto - Wisła Kraków

Pojedynku z drużyną z Taranto krakowianki z pewnością nie będą mile wspominać. Mimo ambitnej walki musiały one uznać wyższość rywalek, przegrywając w ostatecznym rozrachunku 69:81. Mistrzyniom Polski nie pomogła nawet dobra forma Nicole Powell.

Co ciekawe, Wiślaczki od początku spotkania starały się narzucić Włoszkom swój rytm gry. Początkowo, ta sztuka udawała im się znakomicie bowiem, po kilkudziesięciu sekundach za sprawą swoich podkoszowych wygrywały 5:2 i można było odnieść wrażenie, że już na starcie zdołają wypracować sobie sporą przewagę. Takie myślenie okazało się jednak błędne. Gospodynie chwilę później z nawiązką odrobiły straty, dając tym samym jasny sygnał, że nie zamierzają łatwo oddawać kompletu punktów. W ich szeregach, zgodnie z przypuszczeniami bardzo aktywna była Kia Vaughn, która nie miała trudów z trafianiem do kosza z półdystansu, a wtórowała jej skuteczna zza linii 6, 75 m. Giorgia Sottana.

Po tych wydarzeniach wynik na tablicy świetlnej brzmiał 15:9 i kibicom zespołu spod Wawelu pozostawało mieć nadzieję, że ich faworytki niebawem się przebudzą. Tyle, że lepsza forma mistrzyń Polski wciąż nie nadchodziła. Nie da się ukryć, że największy problem miały one ze skutecznością, co uniemożliwiało dogonienie nieco lepiej dysponowanego na tym etapie przeciwnika. Ponadto, sporym mankamentem pozostawała także walka na tablicach. Przyjezdne w żaden sposób nie potrafiły przeciwstawić się wysokim koszykarkom z Półwyspu Apenińskiego, w związku z czym niemal każdy ich niecelny rzut kończył się stratą. Nie powinno dziwić zatem, że po pierwszej kwarcie Taranto wygrywało 28:22, będąc jednocześnie w lepszym położeniu.

W drugiej odsłonie po punktach Eweliny Kobryn i Petry Ujhelyi stan rywalizacji zaczął się wyrównywać. Krakowianki, przeprowadzając o wiele bardziej przemyślane akcje w końcu były w stanie dojść do głosu i rywal nie mógł już się czuć tak pewnie. I choć w kolejnych fragmentach Włoszki, dowodzone tym razem przez Simonę Ballardini zdołały jeszcze na chwilę odskoczyć, to jednak Biała Gwiazda z biegiem czasu coraz bardziej się rozkręcała i na trzy minuty przed końcem "ćwiartki" była gorsza zaledwie o jedno oczko. Uczciwie trzeba przyznać, że było to zasługą wyróżniających się w polskiej ekipie Nicole Powell oraz Milki Bjelicy. Obie zawodniczki w najważniejszych momentach nie bały się wziąć ciężaru gry na swoje barki i sprawiły, że ich team po pierwszej połowie przegrywał zaledwie 39:40, wobec czego miał realną szansę na to, by po zmianie stron przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Jednak te życzenia po raz kolejny trzeba było odłożyć na później. Od początku drugiej połowy bowiem, na parkiecie zarysowała się przewaga Taranto, w związku z czym podopiecznym trenera Jose Ignacio Hernandeza w dalszym ciągu pozostawało gonić wynik. Mimo, że Wiślaczki ze wszystkich sił starały się doprowadzić przynajmniej do wyrównania, to nawet dobra postawa wszechstronnej Bjelicy nie wystarczała do osiągnięcia założonego celu. Wszystko dlatego, że miejscowe miały w swoich szeregach świetnie dysponowaną Vaughn, która wielokrotnie nawet w pojedynkę rozrywała defensywę przyjezdnych. Gdy przykład z niej postanowiła wziąć Michelle Greco, wynik na tablicy świetlnej brzmiał 56:50 i śmiało można było powiedzieć, że to gospodynie były bliżej końcowego sukcesu.

Na początku decydującej batalii, wśród wszystkich związanych z małopolskim klubem na nowo zrodziła się nadzieja na zwycięstwo. Jego zawodniczki, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji wspięły się na wyżyny swoich umiejętności i zdobywając pięć "oczek" z rzędu praktycznie zrównały się z Taranto pod względem ilości punktów. Do remisu 59:59 doprowadziła zaś Magdalena Leciejewska, która wykorzystując swoje warunki wzrostowe, celnie przymierzyła spod kosza. Trafienie pochodzącej z Grodziska Wielkopolskiego koszykarki spowodowało, że końcowy wynik wciąż pozostawał kwestią otwartą i stało się jasne, że walka o wygraną będzie trwać do ostatnich minut.

Jak się okazało, próbę nerwów lepiej wytrzymały Włoszki, które chwilę po wspomnianych wyczynach Białej Gwiazdy zdecydowanie przyspieszyły i nie pozostawiły złudzeń, kto tego wieczoru bardziej zasługiwał na wygraną. Ostatecznie, Taranto pokonało lidera grupy C 81:69 sprawiając jednocześnie sporą niespodziankę.

Cras Basket Taranto – Wisła Can – Pack Kraków 81:69 (28:22, 12:17, 16:11, 25:19)

CB Taranto: Vaughn 20, Sottana 13, Mahoney 12, Greco 10, Ballardini 8, Gianolla 5,
Godin 4, Pascalau 4, Siccardi 3, Giauro 2

Wisła: Powell 17, Bjelica 11, Kobryn 10, Pawlak 8, Dabović 8, DeMondt 7, Ujhelyi 6, Leciejewska 2

Komentarze (1)
avatar
Bandit Baracuda
20.01.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dziewczyny chyba nie podeszły dobrze skoncentrowane do tego meczu. Są o wiele lepszym zespołem, a dać się tak łatwo ograć, no cóż, nie można mieć wszystkiego. Gramy dalej!