NBA: Przedsmak play off na Florydzie - Miami lepsze od Chicago!

Kapitalne widowisko zafundowały kibicom na Florydzie dwie najlepsze drużyny Konferencji Wschodniej. Miami Heat prowadzeni przez niesamowitego LeBrona Jamesa (35 pkt) zwyciężyli Chicago Bulls 97:93. W decydujących fragmentach dwa razy z linii rzutów wolnych spudłował lider gości - Derrick Rose (34 pkt).

- To było jak play off w styczniu - powiedział Dwyane Wade po świetnym widowisku w American Airlines Arena. Starcie dwóch najlepszych ekip Wschodu, a przede wszystkim ich liderów - LeBrona Jamesa i Derricka Rose'a było zacięte do ostatnich sekund.

Obaj gracze pokazali wielkie zagrania i niesamowite rzuty, lecz w końcówce to skrzydłowy Żaru miał więcej powodów do radości. Niespodziewanie bowiem Rose chybił dwa rzuty wolne, które mogły Bulls wyprowadzić na pierwsze prowadzenie w tym spotkaniu. Chwilę potem lider Byków nie trafił ostatniego rzutu z gry.

- Nie mogę w to uwierzyć, że miałem szansę przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Niestety nie wpadło - powiedział Rose, który do tego momentu miał 12/12 z linii, a w całym sezonie ani raz nie pomylił się w tym elemencie w czwartych kwartach - 29/29!

W końcówce dwukrotnie chybił również James, który znów rozegrał niesamowite zawody. Trafiał najważniejsze rzuty i prezentował kapitalne wsady - szczególnie dunk nad Johnem Lucasem był nieprzeciętnej urody. LBJ zgromadził 35 punktów, 11 zbiórek i pięć asyst.

Przez cały mecz na prowadzeniu było Miami, jednak podopieczni Toma Thibodeau nie pozwalali im odskoczyć na znaczną odległość. Bulls toczyli wyrównaną walkę z Żarem mimo, że w ich składzie zabrakło Luola Denga i C.J. Watsona.

- Zawsze kiedy gramy przeciwko Bulls to będzie taka atmosfera, że nikt nie chce przegrać. Tak właśnie się gra w play off - powiedział Chris Bosh, który dołożył 25 punktów i 12 zbiórek, w tym bardzo ważne dwa oczka z linii w ostatnich sekundach.

***

Derby Teksasu rozstrzygnęły się dopiero po dogrywce. Bohaterem spotkania okazał się Jason Terry, który zdobył 34 punkty, w tym najcenniejsze na pół sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry. "Jet", który wyszedł w pierwszej piątce, był również autorem czterech ostatnich oczek w dogrywce.

- Lubię oddawać rzuty, kiedy mecz jest na styku. Kiedy zespół mnie potrzebuje zawsze jestem gotowy. Nie ważne co działo się wcześniej, najważniejsza jest czwarta kwarta - mówił Terry.

W ostatniej akcji czwartej kwarty bohaterem mógł zostać Danny Green, lecz jego celna próba została oddana kilka dziesiątych sekundy za późno. - Myślałem, że było dobrze, ale zorientowałem się, że byłoby zbyt pięknie, żeby było to prawdziwe - powiedział gracz Spurs.

Dopiero drugą wygraną na wyjeździe zanotowali Los Angeles Lakers. Jeziorowcy prowadzeni przez Kobe'ego Bryanta (35 pkt i 14 zb) pokonali będącą w wysokiej formie Minnesotę Timberwolves.

Leśne Wilki przegrywały już różnicą 18 punktów, lecz na 3 minuty przed końcem spotkania prowadziły nawet 94:93. Ostatnie słowo należało jednak do Czarnej Mamby i wspierających go dwóch wież - Pau Gasola (28 pkt) i Andrewa Bynuma (21 pkt).

- Nie wiem czy on jest najlepszym koszykarzem czy nie, ale na pewno nie ma sobie równych w ostatnich kwartach. W końcówkach jest najlepszy - komplementował Bryanta Ricky Rubio, który rozdał osiem asyst, ale miał fatalną skuteczność 2/13.

19 double-double w 20 meczu sezonu zanotował Kevin Love, autor 33 punktów i 13 zbiórek.

Pochodzący z Denver i grający niegdyś w tamtejszych Nuggets Chauncey Billups powrócił w rodzinne strony i zdobywając 32 punkty dla Los Angeles Clippers pogrążył byłych kolegów. Clips przerwali tym samym serię sześciu kolejnych zwycięstw ekipy z Kolorado.

- Zawsze dobrze gra się przed swoją rodziną i rywalizuje ze swoimi przyjaciółmi - powiedział "Mr. Big Shot", który trafił sześć trójek i otrzymał porcję braw od 19,5 tysięcznej widowni w Pepsi Center.

25 punktów i siedem asyst dołożył Chris Paul, a 17 oczek i 13 zbiórek Blake Griffin. Mimo porażki Denver wciąż jest drugą siłą Zachodu. LA Clippers plasują się tuż za plecami niedzielnego rywala.

Wyniki:

Miami Heat - Chicago Bulls 97:93
(L. James 35 (11 zb), C. Bosh 24 (12 zb), D. Wade 15 - D. Rose 34, J. Noah 11 (11 zb), R. Hamilton 11)

Orlando Magic - Indiana Pacers 85:106
(D. Howard 24 (13 zb), C. Duhon 14, J. Richardson 13 - D. Granger 24, D. West 16, G. Hill 16)

New Jersey Nets - Toronto Raptors 73:94
(D. Williams 24, A. Morrow 14, J. Farmar 8 - D. DeRozan 27, J. Bayless 17, L. Kleiza 15)

Boston Celtics - Cleveland Cavaliers 87:88
(R. Allen 22, P. Pierce 18, K. Garnett 14 - K. Irving 23, A. Varejao 18, A. Gee 14)

Dallas Mavericks - San Antonio Spurs 101:100 po dogrywce
(J. Terry 34, V. Carter 21, R. Beaubois 14 - G. Neal 19, R. Jefferson 12, T. Duncan 12)

New Orleans Hornets - Atlanta Hawks 71:94
(E. Okafor 13, J. Jack 10, G. Vasquez 10 - J. Teague 24, W. Green 16, M. Williams 14)

Minnesota Timberwolves - Los Angeles Lakers 101:106
(K. Love 33 (13 zb), M. Beasley 18 (12 zb), N. Pekovic 13 - K. Bryant 35 (14 zb), P. Gasol 28, A. Bynum 21)

Denver Nuggets - Los Angeles Clippers 105:109
(Nene 18, D. Gallinari 17, A. Miller 16 (10 as) - C. Billups 32, C. Paul 25, B. Griffin 17 (13 zb))

Źródło artykułu: