Gdyby koszykarz Bulls wykorzystał swoją szansę, losy tego pojedynku mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej. Oba zespoły bowiem, zgodnie z przewidywaniami, stoczyły ze sobą bardzo zacięte i jednocześnie dramatyczne starcie. Finalnie jednak to zawodnicy Żaru schodzili z parkietu w glorii chwały.
- Ten ból nie przytłacza w tak dużym stopniu mnie, co raczej miasto Chicago. Ten mecz był bardzo ważny nie tylko dla mnie i mojego zespołu, ale przede wszystkim dla naszych fanów. To jest rywalizacja. Masz w składzie najlepszego zawodnika, a on może przejąć inicjatywę i tego nie robi - mówił rozgoryczony Rose.
Lider Byków wierzy jednak, że podobna sytuacja w przyszłości nie będzie już miała miejsca. - Teraz mogę mieć jedynie nadzieję, że moi fani zostaną ze mną. Obiecuję, że nie pozwolę na to, by taki scenariusz się powtórzył - zapewnił.
Sytuacja, do jakiej doszło w tym spotkaniu, była o tyle niekomfortowa dla zawodnika, że wcześniej Rose nie pomylił się ani razu z linii rzutów wolnych, wykonując w sumie 12 skutecznych prób!