Tuż przed spotkaniem z Siarką Jezioro Tarnobrzeg okazało się, że z powodu kontuzji nie zagrają Corsley Edwards i Nick Lewis, więc optymizm fanów ustąpił miejsca lekkiemu niepokojowi. Jedynymi podkoszowym graczami w rotacji zostali tym samym: Seid Hajrić, który w ostatnich meczach grał fatalnie oraz Lawrence Kinnard, czyli zawodnik lepiej czujący się na obwodzie.
Już początek niedzielnego meczu pokazał jednak, że włocławscy kibice nie musieli obawiać się o to, że Anwil zostanie zdominowany w polu trzech sekund - po pierwszej kwarcie Hajrić miał na swoim koncie 10 punktów, w drugiej dołożył sześć, zaś Anwil wygrywał do przerwy 38:25. - Byłem bardzo zdenerwowany przed tym meczem, bo wiedziałem, że zarówno Corsley i Nick będę siedzieć na ławce. Bałem się co będzie, jeśli szybko złapię jakieś niepotrzebne faule. Na szczęście mecz od początku ułożył się po mojej myśli - mówi Hajrić.
Warto dodać, że 29-letni zawodnik trafił swoje pierwsze siedem rzutów z gry, był aktywny w walce na tablicach i notując ostatecznie 29 punktów (11/15 za dwa) oraz 16 zbiórek (w tym siedem ofensywnych), poprowadził Anwil do zwycięstwa 86:70. - Najważniejsze, że zagrałem dobre spotkanie i godnie zastąpiłem Corsleya. Będąc na parkiecie nie wiedziałem jednak, że statystyki mam tak okazałe. Bardziej myślałem o tych kilku niecelnych rzutach, choć zdawałem sobie sprawę, że jednak sporo udało się trafić. Niemniej aż o 29 punktach nie myślałem i po meczu byłem lekko zszokowany - dodaje bohater meczu, którego evaluation wyniósł aż 42 oczka! To drugi najlepszy wynik w lidze w całym sezonie.
Rok 2012 nie był dotychczas udany dla podkoszowego Anwilu. Bośniak z polskim paszportem w sześciu styczniowych meczach zdobył łącznie 18 punktów i miał 20 zbiórek. Pojedynkiem z Siarką Jezioro udowodnił jednak, że po kontuzji, która trapiła go w grudniu, nie ma już żadnego śladu. - Trochę potrzebowałem czasu, by wrócić do dobrej dyspozycji i ogółem nie było mi łatwo. Brakowało mi pewności siebie, ale ten mecz na pewno doda mi skrzydeł - tłumaczy 29-latek.
Po ostatniej syrenie, w kuluarach Hali Mistrzów wszyscy zadawali sobie spotkanie, jak to możliwe, że grając w pełnym składzie, włocławianie ulegli tarnobrzeżanom w pierwszej części sezonu zasadniczego (po dogrywce 104:109), zaś w niedzielę pokonali zespół Dariusza Szczubiała bez większych problemów. - Tamten mecz to był wypadek przy pracy. Jakieś porażki przecież musiały nam się przecież przytrafić i akurat słabszy dzień mieliśmy w Tarnobrzegu. Teraz jednak odrobiliśmy straty - wyjaśnia Hajrić.
Dzięki tej wygranej trzecie miejsce po sezonie zasadniczym wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Włocławianom do rozegrania pozostał mecz z drugim najsłabszym zespołem ligi AZS Politechniką Warszawską, więc dwa punkty w tym starciu to obowiązek. Mający natomiast tyle samo oczek co Anwil, Energa Czarni Słupsk, nawet jeśli wygrają swoje ostatnie starcie, to i tak będą niżej w tabeli, gdyż w bezpośredniej konfrontacji byli słabsza od ekipy Mutapcicia dwukrotnie. - Nam zależy na jak najlepszym miejscu, bo druga faza to będzie etap na wyniszczenie. Nie będzie słabych spotkań, a sami wymagający rywale. Myślę, że będziemy w dobrej pozycji wyjściowej - kończy swoją wypowiedź Hajrić.
Seid Hajrić: Godnie zastąpiłem Corsleya
Gdbyby nie Seid Hajrić, Anwil Włocławek nie wygrałby niedzielnego spotkania z Siarką Jezioro Tarnobrzeg. Za mocno powiedziane? Raczej nie, wszakże Bośniak z polskim paszportem zdobył aż 29 punktów i 16 zbiórek, w obu przypadkach ustanawiając swoje rekordy sezonu. Co więcej, pod względem evaluation zanotował drugi najlepszy występ w całej lidze.
Źródło artykułu: