Nazwisko zawodnika Bucks jest coraz częściej zniekształcane przez komentatorów oraz ludzi związanych na co dzień z NBA, a wszystko za sprawą tego, że mają oni coraz mniej okazji, by bacznie śledzić poczynania tego gracza. Udrih obecnie niczym szczególnym się nie wyróżnia. Powodem takiego obrotu wydarzeń jest fakt, że trener Scott Skiles nie widzi dla swojego zawodnika miejsca w pierwszej piątce.
29-letni słoweński koszykarz był podekscytowany, kiedy dowiedział się, że trafi do Bucks. Wiązał bowiem z tym klubem wielkie nadzieje, które jednak okazały się płonne. W barwach Kings w ubiegłym sezonie Udrih notował średnio 13,7 punktu i 4,9 asysty w każdym meczu. Po przeprowadzce do Milwaukee jego statystyki znacznie się pogorszyły, a wszystko za sprawą tego, że zawodnik nie dostaje już tylu szans. W ciągu niespełna 17 minut Słoweniec zapisuje na swoim koncie zaledwie 5,2 punktu i 3,2 asysty.
- Nie spodziewałem się, że będę tutaj grał po 15 minut - przyznał zawiedziony Udrih. - Myślałem, że dostanę 25-30 minut i będę mógł grać razem z Brandonem (Jenningsem - przyp. red.), bo on lubi występować w roli strzelca - wyjaśnił.
Tymczasem playmaker Bucks totalnie nie jest w stanie odnaleźć się w rotacji trenera Skilesa. - Nie mogę złapać odpowiedniego rytmu. Wchodzę na parkiet, oddaję dwa rzuty. Mogę oczywiście spudłować. Wówczas opuszczam boisko. To naprawdę frustrujące. Nie zamierzam kłamać. Każdy, kto choć trochę zna się na koszykówce, wie, że trudno jest grać po 15 minut, kiedy wcześniej biegało się po parkiecie 34 minuty. To ogromna różnica - ta mentalność wychodzenia z ławki - dodał.