Po raz pierwszy Anwil zmierzył się ze Śląskiem w sezonie 2011/2012 tuż przed rozpoczęciem rozgrywek. Wrocławianie zawitali na Kujawy z okazji siódmej edycji Kasztelan Basketball Cup i po 40 minutach walki musieli uznać wyższość gospodarzy 66:69. Zupełnie inne okoliczności towarzyszyły drugiej potyczce obu ekip, która również miała miejsce w Hali Mistrzów. Anwil szybko osiągnął kilkunastopunktowe prowadzenie i łatwo wygrał 84:70.
Trzeba jednak stwierdzić, że na początku sezonu ekipa Miodraga Rajkovicia przypominała raczej zlepek indywidualności, niż kolektyw, co było spowodowane bardzo późnym rozpoczęciem przygotowań do sezonu i tworzeniem drużyny w pośpiechu. Śląsk przegrywał mecz za meczem, ale po kilku tygodniach ciężkiej pracy karta się odwróciła. Wrocławianie zaczęli grać skuteczniej i przed pojedynkiem z Anwilem u siebie, legitymowali się bardzo przyzwoitym bilansem 10-7. Miejscowi kibice liczyli na zwycięstwo i trzeba przyznać, że tym razem było naprawdę blisko. W 38. minucie na tablicy wyników widniał remis 60:60, ale w ostatnich momentach spotkania lepsi okazali się podopieczni Emira Mutapcicia i wygrali 67:64.
W środę więc dojdzie do czwartego starcia pomiędzy obiema ekipami, tym razem w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski, i faworytem ponownie będą włocławianie, chociażby dlatego, że spotkanie zostanie rozegrane w Hali Mistrzów. Nic nie zapowiada jednak łatwej przeprawy i nawet ewentualna wygrana gości nie powinna być większym zaskoczeniem. W pięciu ostatnich meczach ligowych Śląsk wygrał bowiem czterokrotnie i to przeciętnie różnicą 16 oczek.
Wszystko za sprawą tego, że Śląsk przestał być zespołem tylko Roberta Skibniewskiego (10,2 punktu i 6,9 asysty) i Aleksandara Mladenovicia (12,6). Na początku sezonu bowiem jedynie ta dwójka ciągnęła ofensywę wrocławian i stąd drużyna z Dolnego Śląska była bardzo przewidywalna i łatwa do rozszyfrowania. Tymczasem w przeciągu ostatnich kilku miesięcy solidną formą może pochwalić się Qa’rraan Calhoun (12,6) oraz Slavisa Bogavac (11,3), zaś prawdziwym czarnym koniem okazuje się być Paul Graham. Amerykanin odnalazł w końcu swoje miejsce w ekipie Rajkovicia i jako rzucający obok Skibniewskiego radzi sobie naprawdę solidnie (10,3 punktu).
Nieco inaczej jest we Włocławku. Anwil, niby od początku rozgrywek jest przede wszystkim drużyną Corsley’a Edwardsa (16,7 punktu i 6,6 zbiórki), z tym, że szeroki skład pozwala trenerowi Mutapciciowi opierać grę na większej liczbie koszykarzy. I stąd swój udział w ofensywie mają także Krzysztof Szubarga (11,6), Dardan Berisha (11,2) i John Allen (10,7). Ten ostatni w minionym spotkaniu ligowym z AZS Politechniką Warszawską zdobył nawet 28 oczek, choć wcześniej był oddelegowywany raczej do zadań defensywnych. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że dwa tygodnie temu Seid Hajrić zdobył 29 punktów i 16 zbiórek przeciwko Siarce Jezioro Tarnobrzeg, to mamy obraz włocławian jako zespołu bardzo kolektywnego.
Od czego będą zależeć więc losy środowego meczu? W pierwszej kolejności od podejścia i nastawienia zawodników. Nie od dziś wiadomo, że spotkania Pucharu Polski od lat nie cieszą się takim prestiżem, jak starcia ligowe. Jeśli jednak oba zespoły podejdą do pucharowego pojedynku z normalnym zaangażowaniem, wówczas możemy spodziewać się wyrównanego przebiegu gry i losów rozstrzygniętych dopiero w kluczowych akcjach.
Ćwierćfinałowy mecz Pucharu Polski odbędzie się w środę, 15 lutego 2012 roku o godz. 18. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi lokalne Radio Gra.
Po raz czwarty - zapowiedź meczu Anwil Włocławek - Śląsk Wrocław
Już trzy razy w tym sezonie Anwil Włocławek mierzył się ze Śląskiem Wrocław i za każdym razem był lepszy od swojego odwiecznego rywala. Czy ekipa Miodraga Rajkovicia w końcu przełamie fatalny bilans czy jednak podopieczni Emira Mutapcicia znowu znajdą receptę na wrocławian? Czwarte starcie obu drużyn już w środę, tym razem w ćwierćfinale Pucharu Polski.
Źródło artykułu: