Ewelina Kobryn: Słaba pierwsza połowa

W minioną środę mistrzynie Polski pokonały na wyjeździe Odrę Brzeg 80:59. Mimo to w krakowskiej ekipie satysfakcja była umiarkowana, a wszystko przez kiepskie pierwsze fragmenty, które pokazały, że Wiśle do najwyższego poziomu wciąż jeszcze sporo brakuje.

Adam Popek
Adam Popek

Pojedynek z brzeżankami dla podopiecznych trenera Jose Ignacio Hernandeza był przede wszystkim okazją do przetestowania formy przed zbliżającą się kolejną fazą Euroligi. I choć większość spodziewała się ich dość gładkiego zwycięstwa, to jednak faworyt konfrontacji długo nie potrafił udowodnić swojej wyższości i tym zdystansować o wiele niżej notowanego rywala. - Nie da się ukryć, że pierwsze dwadzieścia minut w naszym wykonaniu nie przyprawia o optymizm. Gdybyśmy podobny poziom zaprezentowały w czekających nas w kolejnym tygodniu pojedynkach z USK Praga, to na pewno o zwycięstwie mogłybyśmy tylko pomarzyć. Wybiegając już nieco w przyszłość trzeba sobie jasno powiedzieć, że takie błędy jakie popełniałyśmy w ostatnim spotkaniu nie mogą się więcej powtórzyć, bo przy wyższej klasie oponenta będą nas słono kosztować. W ogóle fakt, że coś takiego się przydarzyło jest pewnego rodzaju przykrą niespodzianką - szczerze dodaje Ewelina Kobryn.

Zastanawia tylko, co było efektem tak słabej postawy jej teamu. Można mieć tylko nadzieję, że w szeregi Wiślaczek nie powróciły kłopoty z koncentracją, które swego czasu tak bardzo dawały im się we znaki i jednocześnie utrudniały walkę o pełną pulę. - Na pewno na naszą dyspozycję w jakiś sposób wpłynęło to, że na parkiet wyszłyśmy zaledwie kilka godzin po podróży. W takich momentach nie trzeba nikogo przekonywać, że trudno o komfort oraz pełne skupienie. Jednak wraz z biegiem czasu w końcu zaczęłyśmy wchodzić we właściwy rytm gry i myślę, że w trzeciej oraz czwartej można było dostrzec zdecydowaną poprawę - ocenia reprezentantka Polski.

Widząc opieszałość Białej Gwiazdy gospodynie, nie mając wiele do stracenia postawiły przede wszystkim na ambitną walkę o każdą piłkę, czym uczciwie trzeba przyznać zaskoczyły swoje przeciwniczki. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć, że jeszcze chwilę po zmianie stron wynik oscylował wokół remisu. -Zgadza się z tym, aczkolwiek Wiśle tutaj zawsze grało się ciężko, mimo iż zwykle różnica między oboma zespołami w kwestii zajmowanej pozycji była spora. Zresztą dwa lata temu w Brzegu zdarzyło nam się nawet przegrać. Teraz na szczęście końcowy rezultat był dla nas korzystny i przynajmniej z tego możemy być zadowolone - twierdzi popularna "Ewcia".

Tym samym śmiało można powiedzieć, iż borykający się z wieloma kłopotami pozasportowymi zespół Odry przypomniał krakowiankom, jak wiele można zyskać dzięki woli walki. Pozostaje mieć nadzieję, że w najbliższej przyszłości sumiennie wyciągną one wnioski i w niezwykle ważnych dla siebie spotkaniach pucharowych udowodnią, że drzemie w nich duch prawdziwego mistrza. - Gdy do takiego nastawienia dodamy nasz ogromny potencjał to możemy naprawdę optymistycznie patrzeć w przyszłość - mówi Kobryn.

Dla jednej z najlepszych środkowych na Starym Kontynencie istotne jest jeszcze to, że w minionych dniach kolektyw spod Wawelu wzmocniła Taj McWilliams Franklin. Obecność 41-letniej Amerykanki sprawi, że nie tylko zwiększy się konkurencja o miejsce w podstawowym składzie, ale też poszczególne zawodniczki będą miały więcej okazji do odpoczynku. - Jej pozyskanie jest dla nas bardzo pomocne. Taj już od wielu lat z powodzeniem rywalizuje na parkietach zawodowych lig, więc doświadczenie, które zebrała powinno okazać się bardzo cenne dla całego zespołu - kończy kapitan Wisły.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×