Pokaz nieskuteczności - relacja z meczu Znicz Pruszków - Spójnia Stargard

Kilka dni zdołało odmienić koszykarzy Spójni Stargard Szczeciński, którzy po wysokim zwycięstwie doznali równie wysokiej porażki. Znicz Basket Pruszków zaprezentował się znacznie lepiej wygrywając wszystkie kwarty i w pełni rewanżując się za porażkę na parkiecie rywala.

Obie drużyny do niedzielnego meczu przystąpiły osłabione. Brak Grzegorza Malewskiego był niemal niezauważalny, a za to goście przyjechali z jednym rozgrywającym. Z powodu kontuzji nie zagrał Jarosław Kalinowski, a trener Tadeusz Aleksandrowicz nie zabrał niedoświadczonego Łukasza Ważnego. Wobec słabej dyspozycji rzutowej obwodowych brak wychowanka Zastalu Zielona Góra przyniósł dla przyjezdnych opłakane skutki.

Już pierwsze minuty pokazały, że będzie to mecz obrony. Nie tylko jednak defensywa była przyczyną nieskuteczności, gdyż zawodnicy mylili się również na linii rzutów wolnych regularnie trafiając jedną z dwóch prób. Goście prowadzili 3:1 i była to jedna z ostatnich takich sytuacji. Koszykarze prowadzeni przez Michała Spychałę narzucili swój rytm gry i po sześciu minutach wygrywali 11:5. Przerwa wzięta przez Aleksandrowicza oraz wymiana podkoszowych przyniosła mały postęp. Piotr Wojdyr przydał się pod tablicą rywali, a Arkadiusz Soczewski popisał się blokiem. Nie odmieniło to jednak niekorzystnej sytuacji gości, gdyż skuteczność zawodziła, a Spójnia, tak jak w wielu meczach, skupiła się na rzutach z dystansu. Tymczasem dobry finisz zaliczyli miejscowi, którzy po pierwszej kwarcie prowadzili 17:9.

Po chwilowym odpoczynku goście lepiej bronili, lecz konstruowanie ataków przychodziło im z trudem. Trafiał Soczewski oraz Wojdyr, którego podaniami obsługiwał … Soczewski. Wyróżniał się Tomasz Stępień, który zmniejszył stratę do trzech oczek, lecz zawodził Adam Parzych. Pruszkowianie grali za to bardzo równo i każdy zawodnik przebywający na parkiecie dawał coś od siebie. To pozwoliło im wypracować dziesięciopunktową przewagę. W końcówce tej odsłony chwilę odpoczynku dostał Tomasz Ochońko, lecz zmiana Filipa Dylika okazała się krótkotrwała.

Po zmianie stron wydawało się, że Spójnia rozpoczęła odrabianie strat. Aktywny był Wojdyr, lecz pruszkowianie mieli w swoich szeregach Przemysława Szymańskiego. Koszykarz specjalizujący się w podkoszowej walce trzykrotnie trafił zza linii 6,75 metra niwelując wszelkie próby rywali. W tym spotkaniu Szymański zaprezentował dobrą skuteczność, szczególnie z dystansu, bo trafił trzy z czterech rzutów. Wspierali go Alan Czujkowski oraz Andrzej Misiewicz. Dziewiętnastopunktowa przewaga, jaką wypracował sobie Znicz w końcówce tej części stopniała jednak do czternastu punktów a stało się tak za sprawą lepszej skuteczności gości na linii rzutów wolnych.

Początek czwartej kwarty wskazywał, że może być jeszcze ciekawie. Znicz przez blisko trzy minuty nie był w stanie oddać celnego rzutu, a goście zmniejszyli stratę do dziewięciu oczek. To okazało się jednak niewystarczające, bo gdy gospodarze powrócili do formy Spójnia nie umiała już gonić rywala. Końcówka jednak zupełnie zatarła lepsze wrażenie, jakie mogła pozostawić Spójnia. Gospodarze trafiali oraz ponawiali swoje akcje, a ich przewaga przekroczyła dwadzieścia punktów. Obaj trenerzy postawili więc na młodzież, lecz nie wpłynęło to już znacząco na losy spotkania.

Znicz Basket Pruszków - Spójnia Stargard Szczeciński 73:54 (17:9, 15:13, 21:17, 20:15)

 Znicz: Szymański 17, Misiewicz 15, Czujkowski 10, Suliński 9, Szumełda-Krzycki 9, Bonarek 7, Matuszewski 6, Czosnowski 0, Czubek 0, Fijałkowski 0.

Spójnia: Stępień 15, Ochońko 14, Pabian 8, Wojdyr 6, Parzych 5, Soczewski 4, Grudziński 1, Dylik 1, Bodych 0, Ulchurski 0.

Źródło artykułu: