Krzysztof Szablowski: Mieliśmy zagrać tylko to, co robimy na treningach

Niedziela była dniem przerwy dla koszykarzy Anwilu Włocławek, którzy wznowią treningi po fantastycznym zwycięstwie nad Zastalem Zielona Góra dopiero w poniedziałek. I po raz pierwszy od kilku tygodni spotkają się na nim w świetnych humorach oraz z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Podobnie trener Krzysztof Szablowski, dla którego była to pierwsza wygrana odkąd objął stery w Anwilu.

Już pierwsze minuty sobotniego spotkania pokazały, że na parkiecie w Hali Mistrzów rządzić będzie tylko jedna drużyna - Anwil Włocławek. Gospodarze od samego początku rzucili się do szybkiej gry, a co najważniejsze, zaprezentowali defensywę, jakiej fani klubu nie widzieli od początku sezonu. Zastal Zielona Góra praktycznie pozbawiony został możliwości oddawania rzutów z otwartych pozycji, a na dodatek już na wstępie trzy faule popełnił lider ekipy, Walter Hodge.

- Na treningach skupialiśmy się ostatnio bardzo mocno nad defensywą oraz nad zaangażowaniem całej piątki, która jest na parkiecie. I przeciwko Zastalowi wyglądało to naprawdę nieźle. Moi zawodnicy walczyli i chcieli sobie pomagać - tłumaczy trener zespołu, niedawno mianowany na to stanowisko Krzysztof Szablowski, dodając - Bardzo dobrze przesuwaliśmy się w stronę piłki, świetnie wykonywaliśmy nasze założenia, a niemal w stu procentach wykorzystaliśmy błędy rywali.

Anwilowi grało się bardzo łatwo. Spod kosza punktował Corsley Edwards (22 punkty, 10 zbiórek), a na skuteczne penetracje decydował się Dardan Berisha (16 plus pięć). To wszystko przy mądrej postawie Johna Allena (10 punktów, trzy zbiórki i trzy asysty) oraz wszechstronnej defensywie Lawrence’a Kinnarda (10 oczek i pięć przechwytów) i nieustannej presji wywieranej przez Krzysztofa Szubargę oraz Lorinzę Harringtona. Wynik 88:72 to najmniejszy wymiar kary, bowiem jeszcze w połowie czwartej kwarty włocławianie prowadzili już ponad 20-oma punktami.

- Mieliśmy aż 21 asyst (drugi najlepszy wynik w sezonie - przyp. M.F.) i to właściwie oddaje umiejętności naszych dwóch rozgrywających, Krzyśka i Lorinzy, którzy są bardzo dobrymi koszykarzami, a do tej pory mieli problemy z pokazaniem swoich umiejętności - wskazuje jedną z przyczyn wysokiego zwycięstwo Szablowski. To właśnie ten duet sprawił, że wspomniany Walter Hodge już do przerwy miał cztery faule, po zmianie stron popełnił piąty i nie dotrwał do końca meczu zaliczając swój najgorszy mecz odkąd przybył do TBL - tylko sześć oczek (3/8 z gry), pięć przewinień, cztery straty, cztery asysty, dwie zbiórki i przechwyt.

- Przed meczem powiedziałem zawodnikom żebyśmy zagrali tylko to, co prezentujemy na treningach. Powiedziałem im, że niczego więcej od nich nie chcę ponad to, co wymagam na treningach - tłumaczy Szablowski, a koszykarze z Włocławka spełnili jego oczekiwania, choć sam szkoleniowiec przyznaje, że to nie było idealne spotkanie, o czym świadczy np. 12 strat. - Jeśli weźmiemy pod uwagę nasze poprzednie spotkania, to należałoby uznać ten mecz za bardzo dobry, ale ja myślę, że tak naprawdę on był po prostu dobry, solidny.

Anwil znany był dotychczas z tego, że na parkiecie ujawniały się w zespole cechy negatywne - brak chemii, niechęć do współpracy, mentalna blokada. Zwycięstwo z Zastalem z pewnością pozwoli uwierzyć zawodnikom w to, że ich praca może być poparta sukcesami. Choć optymizm w zbyt dużej dawce też jest szkodliwy... - Najważniejszą rzeczą dla nas jest, na chwilę obecną, przestać rozpamiętywać tą wygraną. Musimy skupić się na kolejnym meczu i nie popadać w euforię. Myślę, że znaleźliśmy drogę, którą musimy podążać - opowiada trener.

Przed włocławianami kolejne starcie już w niedzielę, 18 marca w Słupsku. Energa Czarni wygrali dwa ostatnie mecze i są w bardzo dobrej formy. - Chciałbym, żeby to zwycięstwo z Zastalem było początkiem naszej nowej drogi. Mamy kilka dni, na pewno przygotujemy się solidnie do następnego meczu - mówi Szablowski, który na razie jako pierwszy trener ma bilans 1-2. Czy poprawi go w niedzielę?

Źródło artykułu: