Cała sprawa dotycząca rzekomych długów Sportino, zapoczątkowana została podczas spotkania prezesów klubów ekstraklasy z zarządem Polskiej Ligi Koszykówki, które odbyło się 28 lipca. Właśnie wtedy, inowrocławscy działacze dowiedzieli się, że muszą spłacić…nie swoje długi. Chodzi o nieuregulowane należności, jakie wobec PLK miała nieistniejąca już Noteć Inowrocław. Dokładnie chodzi o zadłużenie z lat 2003-2005. Sprawa ta już od samego początku wydawała się więc bardzo dziwna i niezrozumiała, a to dlatego, że gdy w 2006 roku Sportino przejmowało miejsce w pierwszej lidze po Noteci, w niezbędnych wówczas dokumentach zapisano, iż klub nie przejmuje jakichkolwiek długów Noteci Inowrocław, a także, że w żaden sposób nie jest z nią powiązany. Co więcej, Polski Związek Koszykówki wszystko wówczas dokładnie przeanalizował, sprawdził i zatwierdził, nie mówiąc nic o żadnych nieprawidłowościach. PLK postanowiła więc, że obie strony (mowa tu o Polskiej Lidze Koszykówki oraz Sportino Inowrocław) sporządzą opinie prawne, które zostaną porównane i dopiero po ich dokładnej analizie zostanie podjęta ostateczna decyzja, czy Sportino będzie musiało uregulować długi za klub, który zniknął już z koszykarskiej mapy Polski.
Sytuacja ta, bardzo skomplikowała dalsze działania prezesów Sportino, którzy dotychczas zajmowali się budową budżetu na nadchodzący sezon. Rozpoczęli także rozmowy z koszykarzami w sprawach nowych kontraktów. Od ostatecznej decyzji zależy gra inowrocławian w ekstraklasie.
Wszystko miało wyjaśnić się w środę. Zarząd Polskiej Ligi Koszykówki właśnie wtedy miał wydać ostateczną decyzję. Cała procedura została jednak przesunięta. Nowym, ostatecznym już terminem miał być czwartek. No właśnie miał, wszystko bowiem zostało przez PLK po raz kolejny przeniesione, tym razem na piątek.
- W piątek rano ma zostać odebrana od nas opinia prawna. Następnie zarząd Polskiej Ligi Koszykówki ma się do niej ustosunkować i wydać ostateczną decyzję, czy będziemy musieli spłacić długi Noteci, czy też nie. Termin ten już kilka razy został przesunięty, więc można powiedzieć, że wszystko to robi się po prostu śmieszne. PLK nie zdaję sobie sprawy z tego, że zaistniała sytuacja komplikuje nam wszelkie ruchy. Wszystko to działa na naszą niekorzyść. Nie możemy prowadzić konkretnych rozmów zarówno z koszykarzami, jak i sponsorami, z którymi wciąż negocjujemy. Przez to stoimy w miejscu, nie możemy dosłownie nic zrobić - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Cezary Wierzbicki, wiceprezes Sportino.