Zanim Asseco Prokom Gdynia powrócił na rodzime parkiety, został obwieszczony najsłabszą drużyną w historii. Mało tego, mistrzowie Polski wreszcie mieli być osiągalni dla reszty stawki i oczekiwano detronizacji. Podstaw ku temu nie brakowało. Przez nadmorski kurort przeszło bowiem tornado, które zabrało ze sobą trzech zawodników (Olivera Lafayette'a, Alonzo Gee i Devina Browna) oraz szkoleniowca Tomasa Pacesasa .
Wątpliwą korzyść polskiej koszykówki przyniosło też zwolnienie klubu z Gdyni. Ani w prestiżowej Eurolidze, ani też w komercyjnej Zjednoczonej Lidze VTB żółto-niebieskim nie zdali egzaminu. Wręcz przeciwnie. Mimo wszystko w drugiej rundzie Tauron Basket Ligi byli bezkonkurencyjni. Na własnym parkiecie podopieczni Andrzeja Adamka pozostali nieskazitelni, dwukrotnie triumfowali w prestiżowych derbach Trójmiasta nad Treflem Sopot, a potknięcia zdarzały im się wyłącznie na wyjazdach.
Obrońcy tytułu dali jednak wszystkim do zrozumienia, że choć tworzą najsłabszy zespół w historii Asseco Prokomu, to ich umiejętności wciąż przewyższają czołowe kluby ligi. Bo mają lidera z prawdziwego zdarzenia, zawodnika wykraczającego poziomem zdecydowanie poza naszą ekstraklasę. Chodzi naturalnie o Donatasa Motiejunasa, którego potencjał sięga najlepszych. Nic dziwnego, że stoi przed nim otworem NBA.
Akademicy częściowo zrealizowali swój plan - awans do fazy play-off wywalczyli, choć w trakcie rozgrywek nie obyło się bez komplikacji. Niepotrzebnych. W koszalinian tchnął nowego ducha, jak i zmusił do wytężonego wysiłku, Andrej Urlep. Charyzmatyczny, znany ze swoich niekonwencjonalnych metod, szkoleniowiec zmienił oblicze AZS, lecz pewnego pułapu przeskoczyć jego podopieczni nie zdołali.
Podopieczni Urlepa mają za sobą zróżnicowane tygodnie. W drugim etapie walczyli wprawdzie o awans do czołowej ósemki, ale na drodze nie stanęli im wymagający przeciwnicy. Ba, rywale sami się wykruszali - ŁKS Łódź i AZS Politechnika Warszawska dogorywali, PBG Basket Poznań po pozbyciu się Damiana Kuliga stracił na wartości, Siarka Jezioro Tarnobrzeg i Polpharma Starogard Gdański grali na niskim poziomie i w kratkę, a Kotwica Kołobrzeg poddała się bez walki. Innymi słowy - koszalinianie na kilka tygodni stracili kontakt z rywalizacją na poziomie. Czy będą w stanie przeskoczyć o kilka szczebli?
Gdyby mistrzom Polski chociaż raz w tej serii powinęła się noga, to doszłoby do niespodzianki. Oprócz dzielącego obie drużyny potencjału warto zwrócić na statystykę. Ta jest brutalna dla akademików, którzy nie wygrali z Asseco Prokomem w Gdyni. A przecież prób wcale nie było tak mało.
Początek pierwszego spotkania ćwierćfinału play-off w sobotę o godz. 19.