Mariuszowi Karolowi bardzo zależało na tym, aby zakończyć rywalizację z Sokołem w hali w Łańcucie. Miało to oznaczać nie tylko większą ilość dni na przygotowania do spotkań półfinałowych z MKS-em Dąbrowa Górnicza, ale i uniknięcie "nerwówki" przed ewentualnym piątym starciem pierwszej fazy play-off. Jego podopieczni wyeliminowali szóstą ekipę rundy zasadniczej po czterech meczach.
- Spodziewałem się dwudniowego pobytu - przyznaje trener Rosy. Nie szczędzi ciepłych słów pod adresem drużyny z Łańcuta. - Z całą świadomością i stanowczością mogę stwierdzić, a oglądałem wszystkie drużyny pierwszej ligi, iż Sokół to jest najlepiej grający zespół w lidze - mówi. Zdaje sobie sprawę, że niskie jak na możliwości podopiecznych Dariusza Kaszowskiego miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym zależało nie tylko od nich. - Z szóstej pozycji grali tylko i wyłącznie przez to, że dopadły ich kontuzje - podkreśla.
- Bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa - nie ukrywa Mariusz Karol. Zdaje sobie sprawę z tego, iż ciężka praca zawodników na treningach skutkuje. - Ostatnie pół roku przygotowań przynosi efekty - dodaje.
Szkoleniowiec radomian od razu zaznacza, że nie gniewa się na podopiecznych o porażkę w trzecim spotkaniu. - Nie mam pretensji do swoich zawodników o wynik sobotniego meczu, bo Sokół już od kilku sezonów gra w tym samym składzie, zawodnicy świetnie się rozumieją - wyjaśnia na koniec.