Zgodnie z przewidywaniami podopieczne Jose Ignacio Hernandez sięgnęły po wygrane w pierwszych dwóch finałowych meczach na własnym terenie. Jednak zwycięstwa te nie przyszły krakowiankom łatwo, bowiem polkowiczanki stawiły dość spory opór dużo bardziej utytułowanym rywalkom. - Cieszymy się, że prowadzimy już dwa zero co daje pewien komfort przed niezwykle trudnym wyjazdem do Polkowic. CCC to świetna drużyna i na własnym parkiecie z pewnością łatwo się nie podda - mówił wyraźnie zadowolony po drugim meczu opiekun Wisły.
Zwłaszcza w drugim spotkaniu zespół z Dolnego Śląska zaprezentował się w Krakowie z dobrej strony. Po dwudziestu minutach gry Pomarańczowe prowadziły nawet na parkiecie Wisły jednym oczkiem. Dopiero po przerwie krakowianki podkręciły tempo i odjechały polkowiczankom na kilkanaście punktów. Uzyskanej w trzeciej kwarcie przewagi nie dały już sobie wydrzeć do samego końca pojedynku. - Wszystko legło w gruzach po przerwie i zupełnie nie wiem dlaczego. Dotąd Wisła zdobywała średnio kilkanaście punktów na kwartę, a tu nagle pozwoliliśmy rzucić przeciwniczkom aż 26 "oczek". Czułem się jakbyśmy oddawali mecz bez specjalnej determinacji i woli walki - mówił po meczu trener CCC, Arkadiusz Rusin.
Być może polkowiczanki przestraszyły się szansy, iż w finale mogą pokonać wielką Wisłę na ich terenie i stąd słabsza gra po przerwie. Górę wzięło też zapewne doświadczenie krakowskich zawodniczek oraz spora rotacja w składzie, jaką stosował hiszpański coach. Nie zawiodły te na które pod Wawelem najbardziej liczono - Erin Phillips, Ewelina Kobryn oraz Taj McWilliams-Franklin.
Teraz dojdzie do dwóch starć w Polkowicach, a na własnych śmieciach Pomarańczowe są w stanie wygrać z każdym rywalem, co udowodniły w sezonie zasadniczym ogrywając właśnie krakowianki. Większą odpowiedzialność na siebie będą musiały wziąć liderki CCC - Agnieszka Bibrzycka, Evanthia Maltsi oraz Sharnee Zoll. To właśnie te zawodniczki mają największy wpływ na postawę polkowickiego klubu i z pewnością są w stanie poprowadzić CCC do dwóch domowych wygranych.
Jednak, aby ograć tak klasowego rywala jak Wisła potrzebna jest przede wszystkim konsekwentna i agresywna gra w obronie. Krakowski klub bowiem, jak na polskie warunki dysponuje gwiazdorskim składem i nie wiadomo, w którym momencie może "wypalić" jedna z zawodniczek. Swój dzień mogą mieć Phillips, czy Nicole Powell. Baczną uwagę należy zwrócić również na rzucającą z Belgii - Anke De Mondt, która w ostatnim czasie jest w dobrej formie.
Zespół z grodu Kraka jest na fali, co może wskazywać, iż finałowa rywalizacja może zakończyć się już w sobotę. Polkowickie koszykarki są jednak fighterkami i na pewno nie odpuszczą krakowiankom ani centymetra na parkiecie. - Mam nadzieję, że u siebie powalczymy do końca - z nadzieją powiedziała koszykarka CCC, Joanna Walich.
CCC Polkowice - Wisła Can - Pack Kraków / piątek, godz. 17:45, transmisja w TVP Sport
Stan rywalizacji 2:0 dla Wisły