- Nie wiem jak wygraliśmy ten mecz - mówił po szóstym spotkaniu Doug Collins, szkoleniowiec Sixers, którzy awansowali do półfinału Wschodu po raz pierwszy od 2003 roku.
Losy awansu rozstrzygnęły się na linii rzutów wolnych. W samej końcówce dwukrotnie chybił w tym elemencie Omer Asik, który chwilę potem sfaulował Andre Iguodalę. Lider Szóstek również stanął na linii osobistych i jemu ręka nie zadrżała. Rzut rozpaczy C.J. Watsona nie zmienił już wyniku meczu.
Po ostatniej syrenie w Wells Fargo Center zapanowała niesamowita radość - ponad 20 tysięcy widzów oszalało ze szczęścia, posypało się confetti i hasła w stylu "Philadelphia to najlepszy zespół tego sezonu".
Trudno dziwić się radości zespołu, który przed początkiem tej serii skazywany był na pożarcie. Byki miały wygrać serię w czterech, góra pięciu spotkaniach, tymczasem spotkała ich wielka tragedia w postaci poważnej kontuzji Derricka Rose'a, który zerwał więzadła w kolanie. Dodatkowo w dwóch ostatnich spotkaniach nie zagrał również Joakim Noah, który z kolei doznał poważnego skręcenia stawu skokowego.
- Jestem rozczarowany porażką, lecz na pewno nie postawą moich podopiecznych - przyznał Tom Thibodeau, trener Byków, który chyba nie spojrzał w statystyki pomeczowe Carlosa Boozera. Jeden z liderów zespołu z Wietrznego Miasta zagrał katastrofalne zawody - miał 1/11 z gry i zdobył ledwo trzy punkty!
Szóstki przeszły do historii jako piąty zespół, który rozpoczynając play off z ósmej pozycji zdołał wyeliminować drużynę z miejsca pierwszego. Co ciekawe, w całej serii tylko raz udało im się zanotować skuteczność powyżej 40 proc. z gry. Ciekawe, prawda?
Philadelphia 76ers - Chicago Bulls 79:78 (24:22, 24:18, 15:23, 16:15)
(A. Iguodala 20, J. Holiday 14, L. Williams 14 - L. Deng 19 (17 zb), R. Hamilton 19, T. Gibson 14)
Stan rywalizacji: 4:2 dla Philadelphii
- Dziękuję ich właścicielowi za to, że dostarczył mi trochę więcej energii. Następnym razem jak będzie otwierał buzię, aby coś powiedzieć, to niech to dobrze przemyśli - bez skrupułów przyznał Kevin Garnett, bohater szóstego spotkania Boston Celtics z Atlantą Hawks.
Właściciel Jastrzębi nazwał go bowiem "zawodnikiem grającym najbardziej nieczysto w całej lidze" a cały zespół Bostonu nazwał "starym". Garnett zdobył 28 punktów, 14 zbiórek i pięć bloków dla C's i dał awans do najlepszej czwórki Wschodu. Pan Michael Gearon zapewne głosu już nie zabierze.
W końcówce wynik oscylował wokół remisu, lecz Al Horford nie wykorzystał jednego z rzutów wolnych, a chwilę później nie pomylił się w tym elemencie Paul Pierce, który dołożył 18 oczek.
Celtowie już w sobotę rozpoczną półfinały, gdzie zmierza się z Szóstkami. Pierwsze dwa mecze w Massachusetts. - Dobrze, że nie musimy podróżować. Wolę grać już mecz numer 1 w naszej hali niż mecz numer 7 w Atlancie - powiedział Doc Rivers, trener zwycięzców.
Boston Celtics - Atlanta Hawks 83:80 (20:23, 27:18, 20:22, 16:17)
(K. Garnett 28 (14 zb), P. Pierce 18, R. Rondo 14 - J. Smith 18, J. Johnson 17, M. Williams 16)
Stan rywalizacji: 4:2 dla Bostonu
Wspaniały mecz Ty Lawsona przedłużył szanse Denver Nuggets na awans do półfinału Zachodu. Snajper Bryłek zdobył 32 punkty (5/6 za trzy), z czego 15 w pierwszej kwarcie. Ekipa z Kolorado przegrała dwa pierwsze mecze w Los Angeles i właśnie tam dojdzie do decydującego, sobotniego starcia.
Jeziorowcy rozpoczęli mecz od 0:13 i mimo, że potem starali się odrobić deficyt, tego dnia nie mieli skutecznej recepty na podopiecznych George'a Karla. Nie pomogło im nawet 31 punktów chorego Kobe Bryanta, który miał problemy żołądkowe i podczas meczu wyglądał na osłabionego.
- To był największy mecz w jakim on zagrał - mówił o Lawsonie Karl. - W sobotę czeka nas jednak jeszcze ważniejsze spotkanie - dodał.
Denver Nuggets - Los Angeles Lakers 113:96 (30:20, 24:25, 36:23, 23:28)
(T. Lawson 32, C. Brewer 18, K. Faried 15 (11 zb) - K. Bryant 31, R. Sessions 14, A. Bynum 11 (16 zb))
Stan rywalizacji: 3:3
uuuuuuaaaaaaa!