Stefański był twarzą zespołu - rozmowa z Filipem Dylewiczem, zawodnikiem Trefla Sopot

Filip Dylewicz żałuje, że Trefl Sopot rozstał się z Marcinem Stefańskim. Jego zdaniem wprowadzał on wiele dobrego do gry zespołu, a także podkreśla, że był on ważną postacią w szatni.

Karol Wasiek: Jak ci się podoba budowa składu Trefla Sopot na przyszły sezon?

Filip Dylewicz: Po takiej dłuższej przerwie i po takich niepokojących sygnałach, które do mnie docierały, mogę powiedzieć, że ostatnie posunięcia klubu są bardzo interesujące i powiało optymizmem. Bardzo się cieszę, że Przemek Zamojski zdecydował się na występy w Treflu Sopot. To znakomite posunięcie ze strony klubu. Cieszę się, że nasze drogi z Przemkiem ponownie się skrzyżowały.

Wiem, że Przemek Zamojski jest twoim dobrym znajomym. Czy w jakikolwiek sposób namawiałeś go do gry w Sopocie?

- Mieliśmy oczywiście kontakt koleżeński. Ja mu powiedziałem, co o tym myślę. To była koleżeńska rozmowa. Przemek jest na tyle mądrym zawodnikiem i zdaje sobie sprawę z tego, że gra w Treflu może być dobrą odskocznią do występów w silnym europejskim klubie. Jak widać, nawet występy w Eurolidze nie gwarantują zainteresowania klubów zagranicznych. Wydaję mi się, że jest spora szansa poprzez grę w EuroCupie na pokazanie się nie tylko na polskim rynku.

Zakontraktowanie młodych, zdolnych Polaków takich jak Michalak, czy Zamojski jest chyba trafnym posunięciem ze strony klubu patrząc w perspektywie drużyny na kilka lat do przodu.

- Można powiedzieć, że ideą prezesa Wierzbickiego jest budowa drużyny opartej na najzdolniejszych Polakach. Dzięki temu tak na prawdę ja pojawiałem się w Sopocie w 1997 roku. Miałem takie szczęście, że trafiłem do Sopotu. Wówczas przykładem i mentorem był dla mnie Roman Olszewski, tak teraz ja mogę być przykładem dla moich młodszych kolegów. Wszystko idzie w dobrym kierunku i liczę, że pod wodzą nowego trenera będziemy prezentować efektowny styl. Mam nadzieję, że trener Tabak wyciągnie maksimum z każdego gracza w nowym sezonie.

Gdyby Łukasz Koszarek zdecydował się zostać w Sopocie, wówczas ten polski skład byłby perfekcyjny.

- Jeżeli Łukasz Koszarek zdecyduje się zostać w Treflu to będzie już naprawdę znakomicie. To spowodowałoby, że byłby już trzon zespołu, który jest naprawdę w stanie walczyć o najwyższe cele. Na pewno życzyłbym sobie tego i będę trzymał kciuki za to, żeby Łukasz zdecydował się na grę w Sopocie.

Filip Dylewicz nie będzie już cieszył się razem z Marcinem Stefańskim z wygranych Trefla Sopot
Filip Dylewicz nie będzie już cieszył się razem z Marcinem Stefańskim z wygranych Trefla Sopot

A nie szkoda ci, że Marcin Stefański odszedł z Trefla Sopot? Straciliście prawdziwego tytana pracy, który był także ważną postacią w waszej szatni.

- No tak. On był twarzą tego zespołu, był fantastycznym człowiekiem, nie tylko na boisku, ale także poza parkietem. Wnosił wiele do naszej mentalności, będzie go nam brakowało. Taki jest sport, czasami trzeba podejmować trudne decyzje. Dziękujemy mu za walkę, serce, zaangażowanie które zostawiał zawsze na boisku w barwach Trefla Sopot.

Przed wami gra w europejskich pucharach, walka o mistrorzostwo Polski. Powiedz, czy taka gruntowna przebudowa zespołu nie jest trochę ryzykowna w kontekście walki na dwóch frontach?

- Na pewno troszkę tak. Zawsze jest lepiej, gdy trzon zespołu jest utrzymany z poprzedniego sezonu. Jednakże nie możemy zapominać o tym, że jest szansa nadal na pozostanie Łukasza Koszarka. Jest także Adam Waczyński, jestem ja, będzie Przemek Zamojski, który na pewno bardzo szybko wkomponuje się do gry zespołu. Jest także nowy trener. Myślę, że system naszej gry będzie nieco inny. To jest dobry moment na to, żeby wszyscy gracze go poznali w tym samym momencie i zacząli przygotowania do sezonu.

Jak oceniasz ruch działaczy, którzy postawali na Żana Tabaka, nie przedłużając umowy przy okazji z byłym trenerem - Karlisem Muizneksem?

- Ciężko mi jest tutaj oceniać. Uważam, że trener Muiznieks miał bardzo dobry poprzedni sezon. Osiągnięliśmy naprawdę sporo, wygraliśmy Puchar Polski, byliśmy liderem po sezonie zasadniczym, ostatecznie zajęliśmy drugie miejsce na koniec. Jednakże prezes Wierzbicki zadecydował, że czas na zmianę myśli trenerskiej. Wszystko wyjaśni i zweryfikuje boisko.

Źródło artykułu: