Tomasz Świętoński: W Prokomie będę miał większe szanse na rozwój

Występujący na pozycji obrońcy Tomasz Świętoński w sezonie "ogórkowym" zasilił szeregi pierwszoligowej ekipy BT Wózków Pruszków. Sympatycy basketu z Pruszkowa w popularnym "Świętym" upatrywali czołową postać w drużynie. Jednak ostatecznie 23-letni Świętoński w roli lidera pruszkowskiego zespołu się nie sprawdził.

Mierzący 185 cm Świętoński w barwach BT Wózków w pierwszej rundzie rozegrał 14 spotkań (nie wystąpił tylko w meczu przeciwko Tarnovii 4YOU). W każdym z meczów notował średnio 12 punktów, 4,7 zbiórek i 3,9 asyst. Kilka dni temu zdecydował się na rozwiązanie kontraktu z pruszkowskim klubem i przejście do rezerw mistrza Polski - Prokomu Trefla Sopot. - Takiemu klubowi się nie odmawia. To duży klub, gdzie będę miał większe szanse rozwoju - uzasadnił swoją decyzję na łamach Gazety Wyborczej Świętoński.

Wychowanek Spójni Stargard Szczeciński w zespole z Sopotu widzi dla siebie wiele perspektyw. - Najpierw rozmawiał ze mną trener Jargiełło, potem Tomas Pacesas, a także Janusz Kociołek. Pytali czy nie chciałbym grać w Prokomie. Żadnych deklaracji na temat gry w Eurolidze czy ekstraklasie nie usłyszałem, na razie trenuję z pierwszoligowymi rezerwami, ale perspektywy są. Nie boję się ciężkiej pracy - kontynuuje "Święty".

Nowy zawodnik pierwszoligowych rezerw Prokomu Trefla uważa, że w teamie z Pruszkowa swoje obowiązki starał się wykonywać jak najlepiej. - Przede wszystkim to lidera na boisku się nie wskazuje, on się wyłania podczas treningów i meczów. Starałam się być liderem na boisku, jak i poza nim najlepiej jak potrafię, a ocenę mojej postawy pozostawiam kibicom, trenerom, dziennikarzom oraz działaczom - mówi Świętoński, który słabą postawę pruszkowian upatruje głównie w braku zaufania wśród graczy. - Najbardziej brakowało chyba zrozumienia i zaufania wśród zawodników. Wydaje mi się, że nie akceptowaliśmy siebie nawzajem, nie potrafiliśmy stworzyć drużyny, która wychodzi i walczy jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

Komentarze (0)