- Każda drużyna jest na podobnym etapie. Nie wiem kiedy Żalgiris zaczął przygotowania, ale koncentrując się tylko na nas, to uważam, że na chwilę obecną nie mamy powodów do zmartwień. To wszystko wygląda naprawdę dobrze - tłumaczy Krzysztof Szubarga, rozgrywający Anwilu Włocławek dzień po meczu z kowieńskim zespołem.
Włocławianie rzeczywiście prezentują się bardzo obiecująco. Drużyna jest skonstruowana w zupełnie inny sposób, niż to miało miejsce w poprzednim sezonie, gdy została praktycznie całkowicie zdominowana przez koszykarzy amerykańskich. Obecnie trener Dainius Adomaitis konsekwentnie stawia na zespołowość i szeroką rotację w składzie. Jedynym taktycznym mankamentem w grze "Rottweilerów" wydaje się być mniejsze niewykorzystywanie strzelców: Łukasza Seweryna czy Przemysława Frasunkiewicza.
- Oczywiście nie ma jakiejś koncepcji, żeby im nie podawać - śmieje się Szubarga - Myślę, że wynika to z tego, że nadal mamy problemy ze spacingiem, choć mocno nad tym pracujemy. Musimy ustawiać się szerzej i wtedy będziemy mogli włączyć ich w naszą grę. Przeciwko Żalgirisowi grało nam się jednak bardzo ciężko, bo oni bardzo dobrze i bardzo szybko bronili - opowiada playmaker zespołu.
- Popełniamy błędy. Na przykład brak odpowiedniej komunikacji czy zbyt późne przejęcie zawodnika. To wszystko wynika trochę z koncentracji, a właściwie jej braku. Było kilka time-outów, podczas których trener wyraźnie rozrysowywał nam kolejne akcje, a my wychodziliśmy na parkiet to i tak robiliśmy błędy - tłumaczy Szubarga przyczyny sobotniej porażki z Żalgirisem Kowno. Błędy są jednak rzeczą zupełnie zrozumiałą, gdyby wziąć pod uwagę fakt, że litewski zespół ma szeroką, dwunastoosobową ławkę, a do tego może liczyć na zgranie i zrozumienie reprezentantów kraju, których ma w swoim składzie. Anwil to drużyna skompletowana ostatecznie dwa-trzy tygodnie temu.
Choć trener Adomaitis zdecydowanie odcina się od jakiegokolwiek namaszczania liderów zespołu, mecze przedsezonowe pokazują, że postaciami wiodącymi będą właśnie Szubarga i Ruben Boykin. Reprezentant Polski jest jednak bardzo samokrytyczny. - Zdarzyło mi się popełnić kilka błędów, kilka zbyt późnych podań czy niecelnych zagrań, ale nie można na to patrzeć przez pryzmat jednostki. Liczy się tylko zespół, a naszym częstym błędem zespołowym jest nieodpowiedni spacing. Na tym musimy się koncentrować, a także na tym by umieć czytać grę. W meczu z Żalgirisem było tak, że Przemek Frasunkiewicz miał przez chwilę dużo niższego rywala od siebie, więc skierowaliśmy parę piłek do niego i zdobyliśmy łatwe punkty. O coś takiego mi właśnie chodzi - wyjaśnia playmaker.
Pomimo tego, że do rozpoczęcia sezonu jest jeszcze kilka tygodni, rozgrywający Anwilu powoli zaczyna wchodzić na szybkość, z której znany jest zwłaszcza z gier sezonowych, choć on sam twierdzi, że optymalna dyspozycja fizyczna jeszcze jest przed nim. - Ja osobiście jeszcze nie czuję tej świeżości. Przeciwnie - czuję, że jeszcze sporo mi brakuje, brakuje mi takiego mojego charakterystycznego "depnięcia". Głowa chce, ale nogi nie słuchają. Myślę, że za dwa tygodnie jak ruszy liga na pewno będę szybszy - komentuje Szubarga.