Drugie zwycięstwo Wisły w Trutnovie

W sobotnie przedpołudnie krakowianki stoczyły bardzo wyrównany pojedynek z Dynamem Kursk. Ostatecznie wyszły z niego zwycięsko, a sukces zawdzięczają Anke DeMondt.

Adam Popek
Adam Popek

Spotkanie z Rosjankami od początku stało na dość wysokim poziomie. Wiślaczki starały się uzyskać przewagę licznymi próbami z dystansu, zaś przeciwniczki ewidentnie za zadanie miały wykorzystywać swoje atuty w strefie podkoszowej.

Po kilku minutach w lepszej sytuacji znalazły się zawodniczki Dynama, które objęły prowadzenie 9:3. Uczciwie trzeba dodać, że taki stan rzeczy zawdzięczały również dość mocnej obronie. Mistrzynie Polski bowiem mimo szczerych chęci z trudem się przez nią przebijały w związku z czym przez długi okres czasu jedyną, która rozbiła ten mur była Anke De Mondt.

Co ciekawe jednak, na własnej połowie ona i jej koleżanki prezentowały się wcale nie gorzej. Ba, w porównaniu choćby do zeszłotygodniowego, pamiętnego sparingu z MBK Ruzomberok ewidentnie lepiej funkcjonowały w tym względzie jako kolektyw i nie oddawały łatwo pozycji pod tablicą. Niestety gdy wynik zbliżał się do remisu… dwa faule techniczne za wyrażanie swojego sprzeciwu wobec decyzji sędziego otrzymał trener Jose Ignacio Hernandez, efektem czego rezultat znów zrobił się niekorzystny, a stanowisko głównego coacha objął Jordi Aragones.

Całe zamieszanie nie wpłynęło specjalnie na przebieg meczu. Wisła dalej pozostawała za plecami rywala, lecz dzięki staraniom Petry Stampalija i nieco lepiej współpracującej z koleżankami Cristiny Ouvina istniała realna szansa, by odwrócić dotychczasowy bieg wydarzeń.

Jeszcze przed długą przerwą we znaki ekipie Dynama dała się Dóra Horti. Węgierka ambitnie przejęła ciężar odpowiedzialności za boiskowe wydarzenia, wykorzystała swe warunki fizyczne i zdobyła kilka "oczek" z rzędu. Przykład z niej wzięły DeMondt oraz Katarzyna Krężel. Pewnie gdyby nie fakt, że chwilę później małopolska drużyna niepostrzeżenie dała się skontrować, długą przerwę spędziłaby w lepszych humorach. A tak wynik brzmiał 35:39.

Po piętnastominutowym odpoczynku w grę Wisły wkradł się impas. Niby próbowała dokładnie konstruować akcje, ale nie mogła uzyskać pożądanego finału w postaci choćby jednego celnego rzutu. Dopiero Paulina Pawlak popisała się skuteczną próbą, dając jednocześnie sygnał do dalszej walki. Ten moment był kluczowy. W ślad za reprezentantką kraju poszedł duet Stampalija - DeMondt. Nie dziwiło zatem, iż na półmetku trzeciej "ćwiartki" uczestnik FinalEight Euroligi wygrywał 47:44. Dodatkowo przy tym zacieśnił obronę i przed decydującą batalią właśnie on miał krótszą drogę do zwycięstwa.

Ostatnie minuty upłynęły pod znakiem zażartego boju. Rosjanki ani myślały się poddać w związku z czym wywierały ogromną presję. W pewnej chwili nawet postanowiły oprzeć ofensywę o rzuty zza linii 6, 75 m, jednakże faworytki polskiej części publiczności nie pozostawały dłużne. Pozytywną kartę, notabene nie po raz pierwszy zapisała Krężel. Podobnie uczyniła Stampalija. Ostatecznie pojedynek zakończył się triumfem 69:64 złotego medalisty FGE, co z pewnością podbudowało jego morale.

Dynamo Kursk - Wisła Can Pack Kraków 64:69 (20:14, 19:21, 11:18, 14:16)

Wisła Can-Pack: Anke De Mondt 21, Petra Stampalija 16, Katarzyna Krężel 12, Dora Horti 10, Cristina Ouvina 8, Paulina Pawlak 2, Daria Mieloszyńska 0, Justyna Żurowska 0, Joanna Czarnecka 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×