Sparingi to inna bajka - rozmowa z Wiktorem Grudzińskim, kapitanem Spójni

Spójnia Stargard Szczeciński za kilka dni zmierzy się ze Śląskiem Wrocław. Z kapitanem stargardzkiego klubu rozmawialiśmy o jego przyszłości oraz przygotowaniach do sezonu.

Patryk Neumann: Za wami ostatni przedsezonowy sparing z Politechniką. Zaczęło się sensacyjnie, ale ostatecznie wysoko ich pokonaliście.

Wiktor Grudziński: Tak, wiadomo, że sparingi to jeszcze nie to samo, co liga. Nie podeszliśmy może tak mocno skoncentrowani. Z kolei Politechnika ma młodych, wybieganych zawodników. Zaczęli agresywnie, dlatego taki początek. Na szczęście w porę się zmobilizowaliśmy. Przede wszystkim w obronie. Nie było już tylu dziur pod koszem i systematycznie powiększaliśmy przewagę.

Pan opuścił część przygotowań, ale sobotni pojedynek pokazał, że nie będzie to miało chyba wielkiego wpływu na formę w lidze.

- Jednak większość przygotowań odbyłem z zespołem. Przeszedłem najcięższe treningi, które decydowały o kondycji. Jestem dobrze przygotowany do sezonu i myślę, że na najważniejsze spotkania wszyscy będziemy w stu procentach gotowi. Cały czas się zgrywamy i szukamy najkorzystniejszych dla nas zagrywek przynoszących nam jak najwięcej punktów.

Żal tylko, że nie mógł pan zagrać w dość prestiżowym turnieju przed własną publicznością, który zakończył się zwycięstwem Spójni.

- Akurat wtedy zdarzyła mi się choroba. Miałem zapalenie węzłów chłonnych. Lekarz powiedział, że lepiej będzie przeleżeć ten okres w domu. Trochę żałowałem, bo nigdy nie miałem takiej sytuacji, że nie byłem z zespołem nawet na ławce. Najważniejsze, że nie nastąpiło to w sezonie tylko w okresie przygotowawczym. Mam nadzieję, że zdrowie dopisze i przez cały sezon będziemy bez urazów i kontuzji.

Jak ocenia pan waszą formę w sparingach?

- Sparingi to całkiem inna bajka. Dyspozycja dnia zależy od tego, jak kto czuje w nogach i w jaki sposób przepracował okres przygotowawczy. Zagraliśmy bardzo dobry turniej w Stargardzie, gdzie wygraliśmy wszystkie spotkania. Pojechaliśmy do Brzegu Dolnego i tam prezentowaliśmy się zdecydowanie gorzej. To wynikało jednak z naszych przygotowań. Chcemy trafić z formą na początek ligi, ale też dobrze się przygotować na całe rozgrywki. W naszym ostatnim sparingu była namiastka tego, co będzie, bo wytrzymaliśmy już lepiej kondycyjnie.

No właśnie, najtrudniejsze chwile przeżywaliście na turnieju w Brzegu Dolnym. Nie wynikało to jednak tylko z siły rywali, bo w trzecim meczu z AZS-em WSGK Polfarmex Kutno graliście jak równy z równym.

- Tak, to zespół, który wygrał cały turniej i grał najlepiej. Z nami miał spore problemy. Bardzo długo wchodziliśmy w ten turniej. Przyjechaliśmy prosto na pierwszy mecz. Może to trochę nas tłumaczyć, ale tak, jak wspomniałem najważniejszy jest sezon. Na tym się skupiamy. W czasie przygotowań są huśtawki formy, gdy zespół mocno trenuje. Najważniejsze, żeby mieć stabilną, mocną formę i kondycję na ligę.

W pierwszym meczu ze Śląskiem wysoka porażka poniesiona w turnieju będzie miała jakieś znaczenie, czy w ogóle o tym zapomnicie?

- Już o tym zapomnieliśmy. Tego się w ogóle nie powinno brać pod uwagę. Gdybyśmy przegrali w lidze trzydziestoma punktami dałoby to nam coś do myślenia. Gdy pojedziemy do Wrocławia będziemy maksymalnie skoncentrowani. Każdy z nas musi zagrać na najwyższym poziomie, żeby tam wygrać. Na pewno jest to klasowy zespół, który będzie się liczył. Nie brałbym jednak pod uwagę tak bardzo tych przedsezonowych wyników. Tak samo nie należy popadać w euforię po wygranym turnieju w Stargardzie. Po prostu to okres przygotowawczy, który rządzi się swoimi prawami, a liga to zupełnie coś innego.

Ma pan teraz solidnego partnera w walce pod koszem po tym, jak do Spójni dołączył Łukasz Ratajczak.

- Zgadza się. Bardzo się cieszę, że Łukasz do nas dołączył. W przeszłości bardzo dobrze sobie radził w ekstraklasie. W I lidze też był zawsze graczem pierwszego planu. Myślę, że w tym sezonie bardzo nam pomoże. To silny zawodnik o bardzo dobrej motoryce z dobrym rzutem z półdystansu.

Miejsce w czwórce jest realne?

- Można powiedzieć, że w tym sezonie mamy kompletny zespół. Jeżeli jeden z zawodników nie zafunkcjonuje, to może wyjść drugi, który wcale nie jest słabszy i pociągnie drużynę. Dlatego myślę, że możemy pokusić się o niespodziankę i faktycznie wcelować w czwórkę.

Na koniec pytanie bardziej osobiste. Pojawiają się głosy, że po tym sezonie chciałby pan zakończyć koszykarską karierę. To prawda, czy jeszcze pan o tym nie myślał?

- na pewno bliżej do końca kariery niż do kontynuowania jej. Wiadomo, że wszystko będzie zależało od zdrowia. Na razie to jest. Dam z siebie wszystko i będę walczył o to, żeby zespół wygrywał i zajął jak najwyższe miejsce w lidze. Zobaczymy po tym sezonie, jak będzie wyglądała moja sytuacja zdrowotna. Jeśli nic się nie zmieni i klub będzie zainteresowany moją osobą to nie widzę przeszkód. Ale to wszystko zadecyduje się za 10-11 miesięcy. Nie wybiegałbym tak daleko w przyszłość, aczkolwiek wiem, że mam już swoje lata. Są zawodnicy młodsi i bardziej wybiegani. Będę chciał swoim doświadczeniem jak najbardziej pomagać zespołowi i w trudnych momentach brać na siebie odpowiedzialność. Dla mnie Spójnia jest wyjątkowym klubem. Mówiłem już przed laty grając jeszcze w ekstraklasie, że będę tu chciał zakończyć karierę i jak na razie wszystko na to wskazuje. Czy to będzie w tym sezonie, czy w którymś późniejszym to pokaże czas. Teraz tak naprawdę wszystko się przesunęło. Zawodnicy, którzy są ode mnie starsi 2-3 lata z powodzeniem funkcjonują w ekstraklasie.

Źródło artykułu: