Jarosław Galewski: Aaron, jak to się stało, że trafiłeś do Ostrowa?
Aaron Cook: O propozycji z ostrowskiego klubu dowiedziałem się od mojego agenta, który powiedział mi, że gra w tutejszym klubie będzie dla mnie dobrym rozwiązaniem. Ta oferta wydała mi się korzystna i dlatego postanowiłem ją przyjąć.
Czy otrzymałeś oferty z innych klubów?
- Tak, oferty były, ale ciężko mi powiedzieć z jakich klubów. Tymi sprawami zajmuje się mój agent. To on prowadzi rozmowy z drużynami. Powiem szczerze, że żaden z zespołów nie położył na stół konkretnej oferty. Kontaktowały się ze mną głównie drużyny z Grecji.
Czy znasz zawodników, którzy występowali w przeszłości w Ostrowie?
- Jasne, że tak. Znam Tommy Adamsa, który grał tutaj w ubiegłym roku. To mój naprawdę dobry kumpel. Miałem okazję współpracować w nim w trakcie lata. Tommy powiedział, że gra w Ostrowie to dobre rozwiązanie. Jeśli chodzi o moją znajomość z waszym byłym zawodnikiem, to pierwszy raz spotkaliśmy się rok temu latem. Trenowaliśmy u tego samego szkoleniowca. Wtedy mieliśmy okazję, żeby się lepiej poznać.
Jakim typem zawodnika jest Aaron Cook?
- Na pewno lubię rzucać i podawać piłki do lepiej ustawionych kolegów. Można powiedzieć, że to moje największe atuty. Jeśli chodzi natomiast o wady...
Tych może lepiej nie zdradzać?
- (śmiech) Tak, masz rację! Mogę tylko dodać, że potrafię także grać w obronie. Generalnie staram się robić wszystko, czego zespół potrzebuje do odnoszenia zwycięstw.
Możesz występować na pozycji numer jeden i dwa. W jakiej roli czujesz się lepiej?
- Zdecydowanie bardziej preferuję grę na pozycji rozgrywającego. Jeśli mam być szczery, to wolę wyprowadzać innych zawodników na czyste pozycje. Potrafię wprawdzie punktować, ale czuję się znacznie lepiej, jeśli podaję piłki moim kolegom, a oni zajmują się zdobywaniem punktów. Można więc powiedzieć, że przy takim usposobieniu jestem zawodnikiem, który znacznie lepiej sprawdza się w roli rozgrywającego.
Jesteś młodym zawodnikiem. Ostrów to dobre miejsce na początku profesjonalnej kariery?
- Na pewno tak. Jak się pewnie orientujesz, jestem po raz pierwszy za oceanem. Myślę, że to dobre miejsce na początku mojej drogi. Nie ukrywam, że różnica pomiędzy koszykówką w Europie i USA jest widoczna. Najbardziej widać to w sile, szybkości i walorach atletycznych. Gracze w Polsce są chyba lepiej wyszkoleni i posiadają wyższe umiejętności niż zawodnicy amerykańscy, którzy bazują na przygotowaniu atletycznym.
Co chciałbyś osiągnąć z ostrowską drużyną?
- Moim celem jest mistrzostwo ligi. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób uważa, że to trochę zbyt wiele. Ja jednak będę upierał się przy tym celu i robił wszystko, żeby zdobyć mistrzostwo w Polsce. Stawiam sobie wysoko poprzeczkę. Nie ukrywam, że moim marzeniem jest gra w NBA. Nie planuję przyszłości, ale każdego dnia skupiam się na ciężkiej pracy i treningach.
Kto jest twoim idolem?
- Moim idolem jest LeBron James. Jestem jego wielkim fanem. Imponuje mi sposób gry tego koszykarza. Na pewno nie jest samolubnym graczem i potrafi myśleć na boisku o innych zawodnikach, ale kiedy trzeba jest w stanie wziąć na siebie ciężar gry. To wielki gracz.
Ostrów to niewielkie miasto. Czy to dla ciebie problem?
- Nie, nie ma żadnego problemu. W ostatnim czasie broniłem barw zespołów z małych miast, więc ta sytuacja nie jest dla mnie kłopotliwa. Jak na razie ludzie są nastawieni w stosunku do mnie bardzo przyjaźnie, a to przecież najważniejsze. Jestem bardzo zadowolony z życia w Ostrowie.
Jak spędzasz swój wolny czas?
- Przede wszystkim lubię słuchać muzyki. Można powiedzieć, że słucham wszystkiego po trochu, ale zdecydowanie najbardziej odpowiada mi rap. Lubię także RNB i muzykę pop. Moje upodobania muzyczne są jednak bardzo rozległe. Potrafię słuchać rapu a nawet country. Nie odwiedzam jednak zbyt często dyskotek. Pojawiam się w tych miejscach tylko od czasu do czasu. Najczęściej staram się dobrze bawić z kolegami z zespołu i to właśnie z nimi odwiedzam dyskoteki. Jak już jednak powiedziałem, nie zdarza się to zbyt często. Poza muzyką, lubię oglądać filmy i po prostu posiedzieć w domu.