Jeszcze podczas minionej edycji rozgrywek wskazanie faworyta dużej części kibiców nie stwarzałoby problemu. Teraz sytuacja wygląda nieco inaczej. Krakowianki mają co prawda na koncie dwa zwycięstwa, jednak ich dyspozycja pozostaje pewną niewiadomą. - Mamy wyjść na parkiet i być lepszym. Takie jest główne założenie. Nie chodzi tu o szczęście, tylko najzwyczajniej w świecie trzeba udowodnić swoją wyższość - mówi Justyna Żurowska, notabene była zawodniczka "Akademiczek" i po chwili dodaje. - Zawsze chętnie wracam do Gorzowa, miasta z którym wiążą mnie piękne wspomnienia. Z ogromną przyjemnością znów się tam zjawię.
Sobotni wieczór będzie jednocześnie poważnym sprawdzianem ekipy spod Wawelu w obecnym sezonie. Jak dotąd bowiem o punkty walczyła jedynie z pretendentem do spadku, AZS-em Rzeszów oraz Matizol Liderem Pruszków. Niemniej 27-letnia skrzydłowa nie bagatelizuje rangi tamtych starć - Wbrew pozorom wszystkich przeciwników trzeba traktować tak samo. Pruszkowianki przeciwko nam rozegrały naprawdę niezłe zawody i poprzeczkę miałyśmy zawieszoną dość wysoko. KSSE AZS, niezależnie od zajmowanej przez niego lokaty traktujemy po prostu jako kolejnego rywala w kolejce.
Tyle, że team z województwa lubuskiego po licznych przegranych w sparingach zanotował trzy ligowe triumfy i ani myśli o zakończeniu pomyślnej passy. - Na swojej hali będzie groźny. Nie odpuści ani na moment. Skład zdecydowanie różni się od tego, który ja pamiętam, lecz pewne tryby, w tym trener Maciejewski pozostały bez zmian więc charakteru mu nie zabraknie.
Plusem dla Białej Gwiazdy jest to, że przy okazji minionej kolejki pauzowała, wobec czego miała zdecydowanie więcej czasu, by spokojnie popracować. Jednakże trenerowi Jose Ignacio Hernandezowi sprawy dalej nie ułatwia absencja Darii Mieloszyńskiej, co sprawia, że do dyspozycji wciąż ma jedynie dziesięć podopiecznych, w tym zgłoszoną ostatnimi dniami juniorkę, Katarzynę Misiuda.
Duże znaczenie w kontekście końcowego rezultatu powinna mieć postawa podkoszowych. Ostatnimi dniami liczne treningi poświęcone były m in. koszykarkom z pozycji "4" oraz "5", których postawa budzi jeszcze pewne zastrzeżenia. Zresztą najlepsze potwierdzenie tych słów stanowi fakt, iż póki co oponent za każdym razem górował nad wiślaczkami w zbiórkach. - Tutaj akurat nie można obwiniać tylko wysokich graczy, bo w zespole jest tak, że gdy center czy skrzydłowe zajmują się bezpośrednią walką o miejsce w swojej strefie oraz zastawianiem górne piłki muszą trafiać również w ręce tych niższych. Obwodowe też za to odpowiadają. Podczas zajęć mocno przyłożyliśmy się, by zanotować tutaj jakiś progres. Teraz trzeba tylko poukładać sobie całość w głowach i zastosować w praktyce, bo przecież każda wie doskonale jak w danym momencie zareagować - kończy wielokrotna reprezentantka Polski.