Marcus Ginyard: Chcemy się zrehabilitować

W sobotę Anwil Włocławek podejmie Rosę Radom i będzie chciał przerwać serię dwóch porażek, których doznał ostatnio. Trener Dainius Adomaitis z pewnością liczy na formę Marcusa Ginyarda.

Gdy Anwil Włocławek poinformował o podpisaniu umowy z Marcusem Ginyardem opinie optymistycznie mieszały się z tymi niekoniecznie przychylnymi. Antagoniści zwracali przede wszystkim uwagę na fakt, że w poprzednim sezonie Amerykanin grał w niższej lidze rozgrywkowej w Izraelu. Pierwsze mecze nowego sezonu pokazują jednak, że przydatność zawodnika do danego zespołu nie powinna być oceniania przez pryzmat przeszłości.

Anwil przegrał co prawda dotychczas dwa spotkania w lidze i odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada właściwie na barki każdego z koszykarzy. Wśród wszystkich zawodników to właśnie Ginyard okazuje się jednak największą, pozytywną, niespodzianką w drużynie.

- Czuję się we Włocławku bardzo dobrze, dlatego, że czuję zaufanie nie tylko sztabu trenerskiego, ale i moich kolegów z drużyny i całego klubu. Dzięki temu gra mi się łatwiej - tłumaczy Amerykanin, który po trzech meczach jest najlepszym strzelcem zespołu, notując przeciętnie 13 punktów (skuteczność 52 procent za dwa i 45 z gry), a także drugim zbierającym (6,7). Bardzo dobrze radzi sobie w grze jeden na jednego, a jedynym elementem jego gry do poprawy wydają się być tylko rzuty z daleka (17 procent). Ale to jest bolączka całego zespołu.

- Przegraliśmy ze Stelmetem i z PGE Turowem tylko dlatego, że bardzo słabo rzucaliśmy z daleka. Przy tak słabej skuteczności za trzy nie mogliśmy myśleć o zwycięstwach. Dlatego teraz najważniejsze dla nas będzie rozegranie meczu ze skutecznością na odpowiednim poziomie - mówi Amerykanin, przed sobotnim pojedynkiem z beniaminkiem Tauron Basket Ligi, Rosą Radom.

Atmosfera w zespole przed starciem z ekipą Mariuszem Karolem wydaje się być, pomimo dwóch ostatnich porażek, optymistyczna. - Jestem pewien, że gdyby nie słaba skuteczność, wygralibyśmy tamte dwa mecze. Trudno jest o idealną grę na początku sezonu, bo to nie jest nasza optymalna forma. W meczu przeciwko Rosie będziemy chcieli się jednak zrehabilitować i pokazać kibicom w Hali Mistrzów, że wracamy na właściwe tory - wyjaśnia amerykański skrzydłowy.

Żeby Rosa nie zaskoczyła niczym koszykarzy włocławskiego zespołu, trener Dainius Adomaitis udał się tydzień temu do Radomia na starcie beniaminka z Energą Czarnymi Słupsk. Jakie wnioski wyciągnął z tamtego meczu, wygranego przez słupszczan po dość przeciętnej grze 94:84?

- Bardzo dobrze przepracowaliśmy ten tydzień przed meczem, ćwiczyliśmy parę nowych wariantów gry przeciwko obronie jeden na jednego, więc myślę, że będziemy mogli je wykorzystać w meczu - opowiada Ginyard, dodając - Nie koncentrowaliśmy się jednak na żadnym koszykarzy Rosy, bowiem przyjęliśmy, że będzie lepiej, gdy skupimy się na obronie zespołowej przeciwko nim. Będziemy chcieli wywrzeć presję na ich rozgrywających i uniemożliwić im rzuty z czystych pozycji. Dodatkowo, na pewno będziemy chcieli zagrać skutecznie na tablicach. W tym elemencie jesteśmy naprawdę mocni i trzeba to wykorzystać.

Warto dodać, że włocławianie przystąpią do tego spotkania wzmocnieni nowym graczem. Od kilku dni we Włocławku trenuje bowiem m.in. były reprezentant Litwy i mistrz Francji z Cholet Basket sprzed kilku lat, Arvydas Eitutavicius. - On na pewno będzie dla nas wzmocnieniem, ale sądzę, że musi minąć trochę czasu, aby skutecznie przestawił się na grę w naszym systemie. Odbył już kilka treningów z nami i widać, że jest bardzo doświadczony, bo szybko pojmuje nasz system, ale treningi a mecze to co innego. Jestem jednak spokojny o jego grę - kończy swoją wypowiedź Amerykanin, komentując postawę nowego partnera z zespołu.

Źródło artykułu: