Piotr Wiśniewski: Asseco niemrawo rozpoczęło ten sezon.
Robert Witka:Słabo zaczęliśmy zwłaszcza w Eurolidze. Wcale nie musieliśmy obu meczów przegrać, bo w każdym z nich rywal był w naszym zasięgu. Nawet z teoretycznie silniejszą Unicają otworzyła się szansa na zwycięstwo, ale jej nie wykorzystaliśmy. Szkoda, bo kolejny raz taka okazja może się nie powtórzyć.
Nie udał wam się także występ w Koszalinie, gdzie nie mieliście zbyt wiele argumentów.
- Zdajemy sobie sprawę, że pod względem przygotowań jesteśmy miesiąc za wszystkimi zespołami w lidze. Dopiero teraz wykonujemy pracę, którą powinniśmy robić w wakacje. W zespole wciąż jest rotacja zawodników. Na pewno potrzebujemy czasu. Z drugiej strony w meczach popełniliśmy błędy nie do zaakceptowania. Jeśli chodzi o grę, to od pewnego czasu jesteśmy na fali wznoszącej.
O waszej rosnącej formie może świadczyć zwycięstwo z silnym Stelmetem?
- Po analizie z trenerem uznaliśmy, że ten mecz nie był jakiś super w naszym wykonaniu. Niektóre atuty wykorzystaliśmy, ale nie uniknęliśmy też pomyłek. Przegrywaliśmy zbiórki na własnej tablicy. Mieliśmy straszną liczbę strat. Tracąc piłkę 23 razy ciężko wygrać mecz z dobrym zespołem. Dwa punkty cieszą, ale wiemy, że grę wciąż musimy udoskonalać.
Z czego wynikała nerwowa końcówka meczu ze Stelmetem?
- Zagrali agresywnie. Spodziewaliśmy się, że zespół z Zielonej Góry będzie krył na całym boisku, a mimo to zaskoczyli nas. Nie wiem z czego mogły wynikać nasze proste błędy. Może ze zmęczenia, a może z braku zrozumienia. Jedno jest pewne - w przyszłości musimy unikać podobnych pomyłek.
Może duża liczba strat to nie efekt braku zrozumienia, ale szybkiej koszykówki preferowanej przez trenera Kemzurę?
- Tutaj chodzi o komunikację na boisku. Ciągle się poznajemy, jesteśmy w fazie zgrywania. Mamy nowy zespół, wielu nowych zawodników. Poskładanie wszystkich elementów wymaga czasu. Musimy lepiej się poznać, bo owszem możemy rozrysować pewne warianty akcji na boisku, ale to nie to samo, co gra na pamięć. Im dalej jednak w sezon tym lepiej dla nas.
Jak odnalazł się pan w koncepcji trenera Kemzury?
- Na początku było mi ciężko, bo grałem na pozycji centra, a ja mam duszę gracza obwodowego. Dobrze się czuję dalej od kosza. Miałem więc trochę problemów, żeby się pokazać trenerowi, ale już jest lepiej. Skorzystałem z luki na mojej pozycji i coraz więcej gram.
Czy pojedynek z Unicają to był taki promyk nadziei na lepsze jutro? Pokazaliście, że potraficie grać z solidnym europejskim zespołem.
- Zagraliśmy solidnie, ale nie rewelacyjnie. Ciężko też ocenić na jakim poziomie zagrała Unicaja. Nie wiemy czy pokazali maksimum, czy mają coś w zanadrzu. Samo spotkanie pokazało, że potrafiliśmy nawiązać walkę. W tym miejscu dochodzimy do początku naszej rozmowy - gdy mamy rywala na wyciągnięcie ręki, musimy to wykorzystać.
Nie było wam smutno patrząc na pustawe miejsca w Ergo Arenie?
- Oczywiście, nie był to miły obrazek. Myślę, że większość kibiców wybrało w tym czasie mecz Polska-Anglia. Potem mogli nie mieć ochoty przyjechać i oglądać koszykówkę. Mam nadzieję, że z Albą kibiców będzie więcej. Ergo Arena jest wielką halą i tak naprawdę nawet gdyby na meczu pojawiło się pięć tysięcy kibiców, to widać byłoby pustki. Na większą rzeszę fanów musimy poniekąd sami zadbać. Lepszymi wynikami przyciągniemy ich na spotkania Asseco.
Czy postawa Alby Berlin nie jest dla was niespodzianką? Przed sezonem potencjał Alby oceniało się na zbliżonym poziomie do Asseco Prokomu.
- Przed sezonem bardziej patrzy się na nazwy drużyn niż na składy. Stąd biorą się spekulacje. Osobiście uważam, że Alba w naszej grupie zajmie jedno z trzech miejsc. To bardzo dobry zespół.
Skąd te wnioski?
- Bardzo dobrze znam trenera Alby (Sasa Obradović - przyp. aut.) i kilku zawodników. To nie są nieznani gracze w Europie. W ataku i obronie grają bardzo zorganizowaną koszykówkę. Są fizyczna drużyną. Już w Sienie pokazali, że wygrać z nimi będzie ciężkim zadaniem.
Trener Alby Berlin przyznał, że zaskoczyła go gra Asseco Prokomu przeciwko obronie strefowej Unicaji. Teraz również spodziewa się taktycznych niespodzianek. Ma rację?
- Szczegółów nie będę zdradzał. Powiem tylko, że Unicaja miała przewagę fizyczną i to była nasza odpowiedź na ich grę.