Eugeniusz Kijewski to legenda poznańskiego basketu. Jako zawodnik grał w Warcie i Lechu, z którym sięgnął po cztery tytuły mistrza Polski. Potem przez siedem lat trenował ten zespół. Ostatnio "Kijek" związany był z PBG Basket Poznań. Najpierw przez dwa i pół roku był tam szkoleniowcem pierwszego zespołu, następnie był odpowiedzialny za szkolenie młodzieży w PBG Basket Junior.
Po zakończeniu tego etapu swojej trenerskiej kariery, przed obecnym sezonem, związał się właśnie z drużyną Polski Cukier SIDEn Toruń. W sobotę 57-letni szkoleniowiec odwiedzi swoje rodzinne miasto i poprowadzi "Twarde Pierniki" w boju z AZS Politechniką BIG-PLUS Poznań . Zmierzy się też ze swoim dobrym znajomym, który zasiądzie na ławce trenerskiej gospodarzy.
- Znamy się z szatni, z boiska i z późniejszych układów koszykarskich. Początek tej znajomości datuje się chyba jeszcze na lata 70. i sięga jeszcze z czasów Lecha Poznań. Ja byłem nieopierzonym juniorem testowanym w I zespole, a Eugeniusz Kijewski był gwiazdą nie tylko poznańskiego podwórka, ale też krajowego i międzynarodowego - wspomina trener Politechniki Waldemar Mendel.
- Do każdego meczu podchodzę tak samo. Nie będzie żadnej taryfy ulgowej - zaznacza Kijewski.
Jego podopieczni będą zdecydowanymi faworytami sobotniego meczu. Torunianie plasują się w ścisłej czołówce tabeli, wygrali pięć z sześciu dotychczasowych meczów w tym sezonie, a w poprzedniej kolejce zwyciężyli w pasjonującym pojedynku z AZS WSGK Polfarmex Kutno. Sukces zapewnili sobie po dramatycznej końcówce. Odrobili straty i wygrali zaledwie jednym punktem. Taki mecz na pewno podbudował morale zespołu i pozwala w świetnej atmosferze przygotowywać się do starcia z beniaminkiem.
- Staramy się wygrać każdy mecz trzydziestoma punktami, ale przeciwnik nam się nie położy na parkiecie. Musimy trafiać rzuty. Nam wystarczy, że będziemy wygrywać każde spotkanie jednym punktem - mówi Sławomir Sikora, którego celny rzut przesądził o wygranej z akademikami z Kutna.
W Poznaniu natomiast problemy wciąż te same. "Polibuda" jest jedyną drużyną bez zwycięstwa w trwających rozgrywkach i zamykają I ligową tabelę.
- Na razie wciąż wyglądamy bojowo, chociaż nie da się ukryć, że pojawiają się już pierwsze wątpliwości co do naszych umiejętności w kontekście gry w I lidze - przyznaje trener Mendel.
Problem AZS jest łatwy do zauważenia. Poznaniacy potrafią rozegrać w meczu trzy dobre kwarty, lecz zawsze przytrafia im się jedna, w której są bezradni i wyraźnie ulegają przeciwnikom. To rzutuje na wyniki.
- To, która kwarta nam nie wyjdzie przypomina loterię. W Przemyślu było to pierwsze 10 minut. Rywale zasypali nas wtedy gradem celnych rzutów na niespotykanie wysokiej skuteczności. Przewaga z tego fragmentu meczu utrzymywała się przez całe spotkanie, choć potem nie graliśmy źle, a momentami byliśmy lepsi od Polonii - komentuje szkoleniowiec Polibudy.
W sobotę beniaminkowi przyjdzie się zmierzyć z wymagającym rywalem, który na zapleczu Tauron Basket Ligi mierzy wysoko. W AZS Politechnice tradycyjnie jednak nie załamują rąk.
- My już innych przeciwników nie mamy - samych trudnych. Po tych sześciu spotkaniach jesteśmy zespołem, który nie ma nic do stracenia. Z drugiej strony, kiedy przegraliśmy sześć meczów to jest jasne, że żadna drużyn z czołówki, czy środka tabeli nie chciałaby zaliczyć wpadki w postaci przegranej z outsiderem i nie można liczyć na braki w ich koncentracji - podsumowuje Waldemar Mendel.
Nie wiadomo, czy w spotkaniu z "Twardymi Piernikami" zagra Marek Sobkowiak. Kapitan akademików od kilku dni narzeka na ból pleców. Decyzja dotycząca jego występu zapadnie dopiero przed meczem.
Mecz AZS Politechnika Big-Plus Poznań - Polski Cukier SIDEn Toruń zostanie rozegrany w sobotę 3 listopada o godzinie 19:30 w Poznaniu - Hala UAM na Morasku, ul. Zagajnikowa 9.
Legendy to można dzieciom opowiadać. Zwłaszcza w Toruniu widać że popularne i kosztowne te legendy. Działacze troch Czytaj całość