Adam Popek: Nieczęsto spotyka się graczy takiej rangi na polskich parkietach. Świetnie, że w końcu dołączyłaś do Wisły.
Tina Charles: (Śmiech). Miło wreszcie tu być.
Jak wrażenia po pierwszym rozegranym spotkaniu?
- Byłam bez wątpienia w pewnym stopniu podekscytowana, ale też zmęczona długą podróżą, jaką przyszło mi odbyć w ostatnim czasie. Najważniejsze, że drużynowo odnieśliśmy sukces i zrealizowaliśmy cel, czyli wywalczyliśmy komplet punktów.
Wobec wielu godzin spędzonych w samolocie, a później w aucie wystąpiłaś de facto bez większego przygotowania.
- W tego typu sytuacjach zawsze jest ciężko, nie da się ukryć. Stany Zjednoczone i wasz kraj dzieli mnóstwo kilometrów. Dodatkowo trzeba spełnić wszystkie formalności związane z dokumentami czy bagażami, odnaleźć się w terminalach lotniskowych itd. Szybko pojawia się znużenie. Jednak wkrótce całość wróci do normy.
Ten rok w twoim wykonaniu chyba można uznać za szczególnie udany? Mistrzostwo Olimpijskie, tytuł MVP sezonu regularnego WNBA…
- Fakt. Cóż, staram się jak mogę.
Wisła Can - Pack to dla ciebie kolejne wyzwanie w karierze?
- Nie podchodzę tak do tego. Po prostu znalazłam się pośród nowej grupy ludzi, z którą również mam nadzieję święcić triumfy. Wkrótce zjawi się również Katie Douglas, mająca na koncie ogromne doświadczenie oraz znakomite batalie toczone w wielu rozgrywkach, również za Oceanem. Oby szybko przyjechała i nas wzmocniła.
Po kilku chwilach spędzonych z Białą Gwiazdą dostrzegasz jakieś jej mocne strony?
- Pewnie. Dziewczyny doskonale wiedzą na czym polega koszykówka. Są razem, pomagają sobie nawzajem i co najważniejsze nieźle się rozumieją. Mam na myśli to, iż tworzą prawdziwy kolektyw, czując jednocześnie radość z wykonywanej profesji. Dodatkowo realizują założenia nakreślane przez sztab szkoleniowy. Istnieją więc fundamentalne cechy.
Ale masz świadomość, że początek sezonu trudno uznać za wyśmienity?
- Bilans w Eurolidze wynosi 0-2, lecz te zmagania to zupełnie co innego. Przed nami jeszcze długa rywalizacja i wiele może się wydarzyć, a co za tym idzie pozmieniać na lepsze. Pozostaje skoncentrować się. Krok po kroku maszerować naprzód. Wierzę, że wspólnie podołamy wyzwaniu i przeżyjemy sporo radosnych chwil.
Te mogą nadejść już w środę, kiedy zmierzycie się na wyjeździe z BK Brno. Twoje wsparcie będzie raczej kluczowe.
- Mogę zagwarantować pełne zaangażowanie z mojej strony. Dołożę wszelkich starań, by sprostać oczekiwaniom i wraz z zespołem uzyskać satysfakcjonujący rezultat. Wiem jaka ranga przyświeca wspomnianej konfrontacji, więc do dzieła.
W obecnym położeniu raczej nie macie zbytnio innego wyjścia jeśli aspiracje sięgają fazy FinalEight.
- Nie analizujmy przeszłości, bo w tym aspekcie nic nie zmienimy. Liczą się rzeczy, na które jesteśmy w stanie wywrzeć wpływ. W Czechach nie zabraknie mobilizacji. W dalszych tygodniach też. Wychodzimy z szatni z zamiarem zgarnięcia pełnej puli.