O tym, że Adam Łapeta to przede wszystkim zawodnik nastawiony na defensywę wiedzą wszyscy. Środkowy Stelmetu Zielona Góra pod koszem straszy swoimi 217 centymetrami wzrostu, które wykorzystuje niemalże w jeden, jedyny sposób - blokuje rzuty rywali.
W tej kategorii jest najlepszy w lidze, jednak od zawodnika, który przez wiele lat grał w najlepszej drużynie w Polsce, ogrywał się w prestiżowej Eurolidze i aspirował do gry w reprezentacji Polski można oczekiwać czegoś więcej. Przed sezonem oczekiwał tego również on sam.
- Chciałem coś zmienić, dalej się rozwijać, zagrać w drużynie, w której będę też inaczej wykorzystywany, niż do tej pory w Asseco Prokomie. Ważnym było również, by nie był to zespół z dołu tabeli, wręcz przeciwnie, walczący o najwyższe cele w lidze - mówił Łapeta.
Po kilku meczach Tauron Basket Ligi wiadomo jest jednak, że środkowy ten nie będzie bardziej wykorzystywany i angażowany w taktykę zespołu przez trenera Mihailo Uvalina. Wręcz przeciwnie, udział Adama Łapety w grze Stelmetu Zielona Góra jest maksymalnie zmarginalizowany.
W sześciu dotychczasowych spotkaniach grał ponad 18 minut na mecz. W tym czasie oddawał średnio zaledwie 1,7 rzutu. W ostatnich trzech grach Stelmetu, w których zielonogórzanie rywalizowali z Asseco Prokomem, Treflem i Startem Gdynia Łapeta oddał tylko dwa rzuty w aż 53 rozegrane minuty.
Nawet zmiennik Łapety, wychudzony Milos Lopicić, który gra średnio o 11 minut mniej w każdym spotkaniu od swojego kolegi, oddaje więcej rzutów, bo 2,2.
Dla porównania - w całej Tauron Basket Lidze jest tylko dwóch koszykarzy, którzy spędzają na parkiecie ponad 10 minut i oddają podobną liczbę rzutów do Łapety. Są to były zielonogórski środkowy, a obecnie gracz Kotwicy Rafał Rajewicz (śr. 13 minut, 1,7 rzutu/mecz) i Aleksander Lichodzijewski z Polpharmy (śr. 10 minut, 1,0 rzut/mecz).