- Postaramy się grać tym, co mamy. Jeżeli zespół będzie dobrze grał w tym składzie to się niczego nie obawiam. Za dużo jeszcze mamy sytuacji, gdy ktoś mi wypada z rotacji i nie pomaga tyle ile powinien - twierdził po sobotniej porażce ze Spójnią Stargard Szczeciński trener Znicza Basket Pruszków, Michał Spychała.
Pruszkowski zespół do tej pory radził sobie u siebie, lecz na wyjazdach sama wola walki nie mogła wystarczyć do odniesienia zwycięstwa. Największe braki po przedsezonowych zmianach były na pozycji rozgrywającego. Siedemnastoletni Kamil Czosnowski oraz znacznie bardziej doświadczony, lecz popełniający sporo błędów Dominik Czubek nie mogli zagwarantować odpowiedniej jakości. Na szczęście dla fanów Znicza pruszkowscy działacze wykazali się refleksem. Od kilkunastu dni mówiło się, bowiem o zmianach w Kotwicy Kołobrzeg, a kandydatem do pożegnania się z nadmorskim klubem był Michał Kwiatkowski. W poniedziałek Kotwica potwierdziła tą decyzję, a błyskawicznie dowiedzieliśmy się również, że młody, ale ograny już w ekstraklasie koszykarz zagra właśnie w Pruszkowie.
Zespół z Mazowsza jest w trakcie wyjazdowego trójmeczu. W sobotę dostanie kolejną szansę na przełamanie. - Mamy trudną serię trzech wyjazdów. Dwa z nich przegraliśmy. Musimy się starać, żeby w Bydgoszczy się odblokować i dalej walczyć. Na pewno zagraliśmy lepsze spotkanie niż w Krośnie, ale i tak to było za mało - ocenił szkoleniowiec Znicza. - To nieprzyjemny zespół grający ofensywnie. Gdy im zapali to trudno zatrzymać tych graczy. U nas musi dużo rzeczy zatrybić żebyśmy wygrywali. Szczególnie z tymi mocniejszymi na wyjazdach. W tym meczu też to nie zadziałało. Niektórzy gracze nie włączyli się na tyle, żeby wnieść coś niezbędnego do zwycięstwa. Bez tego nie damy rady - dodał Spychała analizując grę Franz Astorii Bydgoszcz, z którą zmierzy się Znicz.
Czy zatem pruszkowski zespół, który w I lidze śmiało można zaliczyć do najbiedniejszych, powtórzy czwartą lokatę z poprzedniego, rewelacyjnego sezonu? - Bardzo mocna liga. Nie mogę powiedzieć, że powtórka jest nierealna. Tu są wszystkie mecze do wygrania. Mogliśmy powalczyć w Toruniu, Stargardzie czy nawet Kutnie. Bądźmy realistami. W zeszłym roku nikt na nas nie stawiał. Tym bardziej jest tak teraz. Zróbmy tą ósemkę, zagrajmy w Play-offach, będziemy wtedy szczęśliwi - wyjaśnił Spychała.