Filip Dylewicz przyznaje na łamach naszego portalu, że jego gra w reprezentacji Polski stoi pod wielkim znakiem zapytania. - Myślę, że nie będę już grał. Jest wielu graczy teraz w polskiej lidze, którzy w perspektywie czasu będą w stanie mnie godnie zastąpić - ocenia gracz Trefla Sopot.
Dylewicz nie wspomina dobrze ostatnich występów w reprezentacji. - Te ostatnie moje przygody z reprezentacją Polski opierały się na tym, że tylko byłem, a tak naprawdę po przyjeździe Macieja Lampe, czy Szymona Szewczyka, schodziłem na margines. Nie wiem, czym to było spowodowane, ale w wieku 32 lat naprawdę wolę spędzić czas z rodziną, niż być graczem, który wchodzi na dwie, trzy minuty - dodaje Dylewicz.
Na ile ta decyzja kapitana Trefla Sopot jest uzależniona od tego, że to akurat Ales Pipan piastuje stanowisko szkoleniowca reprezentacji Polski. - Wracamy do kwestii trenera, prawda, do tego, czy jest w stanie okiełznać te wszystkie wielkie nazwiska, czy nie jest w stanie. Jeśli reprezentacja na tydzień przed imprezą ma się dowiedzieć, że jednak Maciej zdecyduje się zagrać, czy jakiś inny zawodnik XY, nie mówmy tu konkretnie o Macieju, to dla mnie to jest kompletnie bez sensu - podkreśla 32-letni zawodnik.
Czy jest już to jednak ostateczna decyzja Dylewicza? - Myślałem nad tym dosyć sporo i nawet, jak oglądałem te mistrzostwa w zeszłym roku, eliminacje do mistrzostw, gdzieś tam wewnątrz siebie chciałbym być na tym parkiecie, ale z drugiej strony stwierdziłem, że fajnie jednak z rodziną, z córką na kolanach oglądać te mistrzostwa.
Dylewicz w ostatnich latach był nawet kapitanem reprezentacji i jednym z bardziej doświadczonych zawodników. Teraz, jak mówi sam zainteresowany, kadra powinna opierać się na młodych koszykarzach. - Wierzę w to, że jakiś inny młody gracz się wkomponuje w zespół i będzie reprezentował nasz kraj.
Z drugiej strony Dylewicz naświetla pewien problem związany z wprowadzaniem młodych zawodników do zespołów. - Tu też poruszamy kolejny temat, temat budowania zespołów. Nie wiem, jaki jest sens ściągania amerykańskich graczy, którzy są prosto po uczelniach i dawania im przysłowiowego zielonego światła, a odstawiając polskich zawodników gdzieś na bok i grać tylko nimi, wyłącznie dlatego, że jest jakiś przepis. Wielokrotnie to widać, że gracze, którzy przyjeżdżają z zagranicy są często niższego poziomu, niż polscy - kończy kapitan Trefla Sopot.