Przemysław Frasunkiewicz wraca do żywych

Kibice Anwilu Włocławek domagali się zwolnienia Przemysława Frasunkiewicza i głośno kontestowali decyzję Miliji Bogicevicia o pozostawieniu Polaka w zespole. Teraz powoli przyznają mu rację.

Przez wiele tygodni Przemysław Frasunkiewicz był uosobieniem wszelkich problemów Anwilu Włocławek, centralizując na sobie gniew fanów w Hali Mistrzów. Rzeczywiście, jeśli wziąć pod uwagę tylko statystykę - polski skrzydłowy zawodził na całej linii, gdyż w trzech z czterech pierwszych meczów sezonu nie zdobył ani jednego punktu.

Warto wziąć jednak pod uwagę, że doświadczony koszykarz kompletnie nie mógł zaadaptować się w systemie gry trenera Dainiusa Adomaitisa. Mając zmarginalizowaną rolę w ataku, a do tego całkowity brak zaufania ze strony szkoleniowca, Frasunkiewicz po prostu nie był w stanie zacząć sezonu 2012/2013 z dobrej strony.

- Niestety, w tamtym czasie kompletnie nie tworzyliśmy zespołu. Nie byliśmy kolektywem, ale bardzo dużo zmieniła zmiana szkoleniowca - mówił zawodnik kilka tygodni temu, mając na myśli przejęcie sterów przez Miliję Bogicevicia. Serb, choć spodziewano się po nim szybkim roszad personalnych w zespole, uznał, że chce popracować z tymi koszykarzami, których zostawił mu Adomaitis i dzisiaj to procentuje.

- Z nowym trenerem wreszcie udało nam się wytworzyć fajną atmosferę w drużynie i zaczęliśmy zmieniać taktykę. Wygraliśmy cztery mecze z rzędu, trzy ligowe i jeden pucharowy i wydaje się, że złapaliśmy właściwy rytm. Po tym zwycięstwie na pewno nasza pewność siebie jeszcze wzrośnie - tłumaczy z kolei koszykarz po meczu z Asseco Prokomem Gdynia.

Przed tym spotkaniem serbski szkoleniowiec uznał, że Frasunkiewicz, grając przeciwko swojemu byłemu klubowi, z pewnością wymiernie pomoże włocławianom w walce o zwycięstwo i tym samym desygnował go do pierwszej piątki. 33-latek odwdzięczył się 10 punktami (3/4 z gry, dwie trójki), trzema zbiórkami i trzema blokami w nieco ponad 22 minuty gry.

- Ja cały czas szukam odpowiedniej rotacji, a w meczu pucharowym ze Startem Przemek i Łukasz Seweryn pokazali mi, że można na niech stawiać w trudnych momentach, więc uznałem, że swoim koszykarskim IQ pomogą nam od pierwszych minut pojedynku z Asseco i jak widać po meczu, decyzja była dobra - wyjaśnia Bogicević.

Oczywiście, mecz w Gdyni był dopiero pierwszym spotkaniem ligowym, w którym Frasunkiewicz miał pozytywny wpływ na efekt końcowy zespołu, ale nie można nie zauważyć też, że kilka dni wcześniej, w pucharowym starciu ze Startem Gdynia również wypadł korzystnie trafiając trzy trójki i notując dwa bloki. Jak widać, Polak potrzebował tylko zaufania swojego trenera, by wrócić do gry na poziomie podobnym do zeszłego sezonu. Pogłoski o jego śmierci, były, jak głosi znany cytat, mocno przesadzone...

Źródło artykułu: