W obecnym składzie gdyńscy koszykarze nie mają szans na wygranie choćby jednego meczu w Eurolidze. Gdynianie odstają od grupowych rywali, a i w polskiej lidze spisują się grubo poniżej możliwości. Obrazem bezradności i kwintesencją dramatycznie słabej gry Asseco Prokom Gdynia był występ w Maladze. Przeciwko Unicaji podopieczni Kestutisa Kemzury nie potrafili zdobyć nawet 50 punktów. Ba, razili nieskutecznością. Dość powiedzieć, że w rzutach za trzy mieli zatrważającą skuteczność - 4 proc. (1/12 celnych)!
W tym meczu i prawdopodobnie w niedzielnym z Jeziorem Tarnobrzeg gdynianie po raz ostatni wystąpią w takim składzie. Zmiany są nieodzowne, to tylko kwestia dni, kiedy poznamy kluczowe ruchy w drużynie mistrzów Polski. Zresztą o potrzebie zmian wspomniał sam trener Kemzura po meczu z Anwilem Włocławek.
W mediach internetowych pojawiają się nazwiska koszykarzy, którzy wkrótce mogą zasilić Asseco. Jednym z nich jest Darius Washington z Turk Telekom. To gracz mogący występować na pozycjach jeden-dwa. Miejsce zwolniłby mu Jerel Blassingame, który po prostu nie może grać w jednym zespole z Łukaszem Koszarkiem. Obaj to typowi playmakerzy, indywidualiści, ale bardziej przydatny drużynie jest "Koszar", który bywa solidniejszy (choć w Maladze zagrał fatalnie) i mniej "nieprzewidywalny".
Bardzo słabo spisują się też: Frank Robinson i Rasid Mahalbasić. Ten ostatni jednak rozegrał poprawne zawody z Unicają. Wciąż pełni swojego talentu nie pokazuje Alex Acker, który w czwartkowym spotkaniu trafił jedyną trójkę dla Asseco Prokomu. Ból głowy przyprawia Kemzurze obsada silnego skrzydłowego. Bo i Robert Witka, i Ryan Richards kompletnie nic nie dają drużynie.