Drużyna Teo Cizmicia odniosła wielki triumf. Dosłownie i w przenośni. Koszalinianie finiszowali niczym rasowy sprinter, w ostatniej kwarcie rozbijając bank z punktami. Walnie przyczynił się do tego Darrel Harris. Amerykanin był liderem akademików w Radomiu - doświadczony zawodnik w pełni wykorzystał swoje atuty i przewagę nad rywalami. Jego końcowy dorobek jest imponujący - 28 punktów, znakomita skuteczność w rzutach z gry i aż 13 zbiórek. Nic dziwnego, że AZS najlepiej funkcjonował, gdy ten gracz przebywał na parkiecie.
Zanim jednak goście wyszarpali zwycięstwo na parkiecie trwała wyrównana, zażarta walka w każdej akcji. Rosa, jak na charakternego beniaminka przystało, kilkakrotnie błysnęła. W drugiej kwarcie nawet odskoczyła, lecz narzuconego przez siebie tempa nie wytrzymała zbyt długo.
Po przerwie podopieczni Mariusz Karol raz jeszcze spróbowali urwać się przeciwnikowi, po trafieniu J. J. Montgomery'ego wygrywała nawet 10 punktami, ale i wtedy wysiłek poszedł na marne. Gospodarze nie mieli bowiem odpowiedzi na Harrisa i Łukasza Wiśniewskiego.
W ogóle można powiedzieć, iż w Radomiu doszło do strzelaniny. Bitwę wygrali koszalinianie, którzy nie tyle mieli więcej argumentów w ofensywie, co po prostu trafiali na wyższej skuteczności.[b]
Rosa Radom - AZS Koszalin 91:97 (25:25, 23:18, 25:24, 18:30)[/b]
Rosa: Montgomery 23, Zalewski 15, Bogavac 12, Kardaś 12, Donigiewicz 10, Vasojević 9, Adams 6, Cupković 3, Radke 1, Nikiel 0.
AZS: Harris 28, Robinson 18, Wiśniewski 18, Leończyk 13, Mielczarek 5, Skibniewski 5, Henry 4, Wołoszyn 3, Kuebler 3.