Adam Popek: Przypuszczam, że przed środową potyczką jesteście mocno skoncentrowane?
Dora Horti: Oczywiście. Każda z nas na maksymalnym poziomie. Dwa ostatnie spotkania w Eurolidze wypadły pozytywnie i chcemy podtrzymać dobrą passę. Zwłaszcza pokonanie Spartaka Moskwa przysporzyło wiele radości, choć nie deprecjonuję przy tym zwycięstwa w Hiszpanii. Przecież Rivas to aktualny srebrny medalista tych rozgrywek, który jest bardzo silny przy własnej publiczności.
Tarsus z kolei dopiero debiutuje w Eurolidze, niemniej ma w składzie kilka doświadczonych zawodniczek jak choćby DeLisha Milton - Jones.
- Jeszcze przed tygodniem Turczynki legitymowały się jedynie porażkami, jednak w minionej serii gier zanotowały pierwszy komplet punktów, ogrywając BK Brno różnicą aż dwudziestu "oczek", co dokładnie odzwierciedla przewagę jaką posiadały. Taki scenariusz nie był dziełem przypadku. Mnóstwo pożytecznej pracy wykonują dziewczyny, które już wcześniej rywalizowały na międzynarodowej arenie. Sam o nich wspomniałeś. Oprócz Milton Jones są również Shay Doron czy Liene Jansone.
Nie da się ukryć, że wasz przeciwnik de facto wciąż próbuje uzyskać przysłowiowy monolit i buduje zrozumienie wewnątrz zespołu.
- Całą drużynę trzeba określić mianem nowej. Nie dysponowała ona zbyt dużą ilością czasu, by dopracować poszczególne elementy, więc ten proces trwa i właściwie dopiero przyszłość ukaże jej rzeczywistą wartość. Dziewczyny zebrały się około trzy miesiące temu, a niektóre dojechały zaledwie przed paroma tygodniami.
Podobna sytuacja do tej, z którą niedawno się mierzyłyście.
- Tak i widać, że po skompletowaniu kadry meczowej coś u nich drgnęło. Chodzi o poprawę ogólnego bilansu, wygraną z Czeszkami. W związku z tym musimy zachować pełną czujność, by osiągnąć zamierzony cel.
Inna sprawa, iż statystyki mogą mylić, gdyż Tarsus dotychczas tylko jeden pojedynek odbył w swojej hali.
- Następna runda zatem przyniesie mu bardziej komfortowe warunki, a dodatkowo zbierane teraz doświadczenie bez wątpienia zaprocentuje. Mimo to raczej nie będzie chciał czekać i już w Krakowie powalczy o pełną pulę, dlatego pozostaje się skoncentrować. Nie ma sensu zbyt wnikliwie analizować otoczenia.
Siłę Wisły natomiast stanowią dwie Amerykanki, które zdążyły udowodnić wielkie umiejętności, lecz konieczne jest też wsparcie reszty. Indywidualności na dłuższą metę nie zagwarantują oczekiwanych gratyfikacji.
- Zgadzam się. Poprzednie dni akurat nie okazały się najszczęśliwsze, bo obie nasze rozgrywające doznały kontuzji. Zmuszone byłyśmy zastosować "półśrodki". Zadania playmakerów przejmowały personalia z nominalnie innych pozycji.
Powstała dzięki temu eksperymentalna mieszanka.
- Coś w ten deseń. Pojawiało się zarazem więcej prostych błędów, ale czas działa na naszą korzyść. Nawiązując do poprzedniego pytania łatwo stwierdzić, iż za lidera uchodzi Tina Charles. Jest w stanie grać na naprawdę fantastycznym poziomie. Jednak to nie wszystko. Zespół ma o wiele szersze pole manewru i powinien je wykorzystywać. Chodzi o zwiększenie potencjału ofensywnego i zarazem wspólne zaangażowanie w obronie. Każdy musi odnaleźć się w tej machinie.
Niemniej to dobrze, że nawet w tak trudnych warunkach, jak brak rozgrywającej dawałyście radę.
- Wówczas głównie Alana wzięła na siebie ciężar wyprowadzania piłki, a warto pamiętać, że ona właściwie trenuje z nami od niedawna. W ogóle przyjazd dziewczyn zza Oceanu był pechowy. Chyba te perypetie są powszechnie znane. Niemniej przeszłości nie zmienimy i należy patrzeć wprzód. Zanim udamy się na przerwę świąteczną stoczymy trzy potyczki w pucharach. Oprócz tego jest FGE. Spróbujemy uzyskać jak najbardziej pozytywny bilans.
Za to środową konfrontacją zakończycie pierwszą część rywalizacji grupowej ELW.
- I byle całość poszła po naszej myśli.