Adam Popek: Przede wszystkim gratulacje za środowe spotkanie. Przez długi okres czasu nie potrafiłyście przejąć inicjatywy, zaznaczyć wyższości, ale na szczęście w decydujących monetach udowodniłyście kto rządzi.
Alana Beard: Tamtego wieczoru wykonaliśmy krok wprzód jako drużyna. Oczywiście wynik jest kwestią nadrzędną, niemniej sfera mentalna również się liczy. Będąc pod wielką presją, w chyba najtrudniejszym fragmencie zrobiliśmy to co do nas należało. Zacieśniliśmy szeregi obronne, wykrzesałyśmy więcej sportowej agresji i seryjnie punktowałyśmy. Powinnyśmy teraz kontynuować rozpoczęte dzieło. Doskonalić poszczególne elementy, by móc prezentować się w ten sposób przez znacznie większą część meczu. Mówię o realnych celach, gdyż tworzymy naprawdę niezły team.
Nie da się ukryć, że ewentualna porażka z Tarsus mocno skomplikowałaby położenie Wisły w grupie.
- Oj, bardzo. Zdawaliśmy sobie doskonale sprawę z rangi konfrontacji. Trener wcześniej opowiadał o przeciwniku, koncentracji jaką trzeba wobec niego zachować. Niemniej główną kwestią pozostawało de facto to, ile my z siebie damy. Czasem nie warto zbytnio analizować otoczenia. W weekend poprzedzający euroligową kolejkę przegrałyśmy w słabym stylu z Matizol Liderem Pruszków, co gdzieś siedziało w głowach. Chciałyśmy zrehabilitować się, udowodnić, iż nie powielimy tych samych błędów. Nie dla samego faktu, lecz właśnie dla własnej świadomości.
Tobie w początkowych dwóch kwartach, mimo dużej aktywności nie udawało się wstrzelić w kosz. Jednak kiedy dziewczyny najbardziej cię potrzebowały nie zawiodłaś.
- Czasami chyba za bardzo mi na czymś zależy. Spudłowałam raz, drugi. Liczyłam, że w mgnieniu oka coś zmienię, a czułam tylko narastające niezadowolenie. Cóż, tego typu przypadłości są nieuniknione i dlatego pracuję ciężko każdego dnia, żeby wyeliminować mankamenty. Wspomniana przez ciebie połówka była dla mnie trudna. Wobec zaistniałych okoliczności starałam się nadrobić pewne braki poświęceniem w obronie. Bogu dzięki po zmianie stron coś drgnęło. Koleżanki to zauważyły i zagrywały do mnie mnóstwo piłek, które najzwyczajniej w świecie spożytkowałam.
Obecnie bilans Białej Gwiazdy w pucharach wynosi 3-3 i wciąż macie szansę zakończyć grupowe zmagania na wysokiej pozycji.
- Też tak sądzę. Świetnie, że w najbliższy weekend pauzujemy. Stwarza się doskonała okazja, by wspólnie poćwiczyć. Pamiętajmy, iż jako kolektyw nadal nie funkcjonujemy perfekcyjnie, a w następną środę inaugurujemy rundę rewanżową Euroligi. Musimy więc wykorzystać ten czas i znów zanotować progres. W końcu święta trzeba spędzić w dobrych humorach (śmiech).
W dalszych bataliach powinniście również spróbować osiągnąć większy dystans wobec oponentów. Turczynki pokonałyście tylko jednym "oczkiem" i trochę pomógł fart. Na dłuższą metę ten styl może nie wystarczyć.
- Zgadza się. Notabene przeciwniczki konstruowały akcję tuż przed finiszem i nawet przedarły się w pole trzech sekund, z tym że chybiły. Najwidoczniej los sprzyjał gospodyniom (śmiech). Priorytetowym założeniem pozostaje zatem wprowadzić słowo triumf w nawyk i w przyszłości poszerzyć granicę pomiędzy Wisłą, a rywalami, która z kolei pozwoli uzyskać większą pewność przy boiskowych poczynaniach. Gorzej osiąga się zamierzone rezultaty, jeśli całość wisi na włosku. Dysponujemy odpowiednim potencjałem, żeby te plany urzeczywistnić tylko należy wciąż poprawić kilka rzeczy. Wyjdźmy od mocnej obrony i potem dokładajmy poszczególne detale. Oby najbliższe dni przyniosły za sobą owocne efekty.
W przyszłym tygodniu francuski Bourges Basket zweryfikuje czy uzyskałyście pożądany poziom.
- Skupmy się na zespołowości, za sprawą której łatwiej przeciwstawić się nawet bardzo silnym klubom. Dotyczy to obu formacji, choć jak napomniałam podstawę stanowi defensywa. Wykonując bowiem pod własnym koszem nakreślone zalecenia spokojniej robi się po przeciwnej stronie parkietu.
Uważasz, że jeszcze wszystko przed wami?
- Tak. Sami wybraliśmy określoną drogę i kontrolujemy obrany kierunek. Zmierzamy do mety jako jedność i wykazujemy pełne zaangażowanie. Uwierz, jesteśmy w stanie dokonać czegoś wyjątkowego.
Pamiętne wydarzenia z Pruszkowa zaś potraktowałyście jako znak, iż nie można zbyt szybko popadać w samozadowolenie?
- Bez wątpienia ten przekaz niósł za sobą wartość. Dobitnie pokazał, że wysoką wieżę buduje się razem, a nie indywidualnie.