Marcin Gortat spędził na parkiecie 27,5 minuty, w czasie których trafił 3/6 z gry oraz 3/4 z linii rzutów wolnych. Dało to w sumie dziewięć punktów - najmniej ze wszystkich graczy pierwszej piątki. Łodzianin miał także trzy zbiórki, dwa przechwyty, dwa bloki oraz asystę. Niestety po raz kolejny całą ostatnią kwartę przesiedział na ławce rezerwowych.
Polak tego dnia był w cieniu Luisa Scoli, który z 33 punktami (16/26 z gry) był najlepszym graczem Phoenix Suns. Również podkoszowi Minnesoty spisali się zdecydowanie lepiej od byłego gracza Orlando Magic. Nikola Peković miał 28 punktów i 11 zbiórek a Kevin Love 23 oczka i aż 18 zbiórek.
Słońca w końcówce prowadził nawet 102:99, a potem jeszcze 107:106, lecz ostatnie słowo należało do Leśnych Wilków, w szeregach których zabrakło Ricky'ego Rubio. Czarnogórzec Pekovic trafiał najważniejsze rzuty w kluczowych momentach. Porażka Suns boli tym bardziej, że w całym meczu popełnili jedynie pięć strat.
- Jesteśmy chyba zespołem numer 1 w całej lidze jeśli chodzi o słabą grę w czwartej kwarcie - przyznał bez ogródek Gortat, który wraz z kolegami ponieśli piątą kolejną porażkę i ósmą z rzędu na wyjeździe.
Phoenix legitymują się bilansem 11-20, z czego na wyjeździe przegrali 13 z 15 spotkań! Pozwala im to zajmować na chwilę obecną 13. miejsce w Konferencji Zachodniej.
W poniedziałek rywalem Suns będzie wicemistrz ligi, Oklahoma City Thunder.
Minnesota Timberwolves - Phoenix Suns 111:107 (32:29, 32:29, 25:29, 22:20)
(N. Pekovic 28, K. Love 23, A. Kirilenko 20 - L. Scola 33, S. Brown 21, J. Dudley 18)