Karol Wasiek: Czy wasze głowy są już w 100 proc. skoncentrowane na koszykówce? Odcięliście się już kompletnie od tych plotek, które pojawiały się w mediach?
Adam Waczyński: Myślę, że tak. Dowodem tego są chociażby nasze ostatnie wyniki. Nie przejmujemy się żadnymi przykrymi sprawami w klubie, zajmujemy się przede wszystkim koszykówką. Chcemy dawać z siebie wszystko i to jest najważniejsze. Wszystkie problemy zostawiliśmy za sobą, najlepsze jest na pewno przed nami. Trenujemy ciężko, trener nas do tego motywuje. Będziemy robić wszystko, żeby być jak najlepsi.
A może paradoksem tego wszystkiego jest to, że te problemy was nieco wzmocniły, a nie osłabiły?
- Jest takie powiedzenie, że "co cię nie zabiję, to cię wzmocni", więc na pewno coś w tym jest. To wszystko wywołało w nas wielką złość sportową, wolę walki. Na razie wychodzi nam to na dobre. Myślę, że taki stan będzie się utrzymywał. Atmosfera w zespole jest bardzo dobra i to jest najważniejsze. Powolutku młodzież jest wprowadzana do zespołu, na treningu jest nas coraz więcej, czasami nawet 13-14.
Jesteście młodym zespołem, trener też jest dopiero na dorobku. To były dla was trudne chwile dla zespołu Trefla Sopot?
- Nie ukrywam, że takich problemów nie było już od lat w Treflu Sopot. Trener odszedł, później Przemek Zamojski nas odszedł, były plotki, że Filip Dylewicz może także nas opuścić. Było minęło. Mamy młody zespół, ale bardzo ambitny. Trefl zawsze walczy o najwyższe cele. Myślę, że spokojnie nas stać na półfinał.
Czy z Mariuszem Niedbalskim na ławce jesteście w stanie walczyć o te najwyższe cele?
- Oczywiście. Myślę, że z tym trenerem jesteśmy w stanie walczyć o najwyższe cele. Trener kontynuuje ciężką pracę, którą włożył razem z trenerem Tabakiem. We dwójkę nad tym pracowali, on teraz to dokończa. Myślę, że wykonuje bardzo dobrą robotę. Teraz w ten system wdrażany jest teraz trener Szablowski. Wydaję mi się, że tak jak my rozwijamy się na każdym treningu, to również trener Niedbalski z każdym meczem, treningiem staje się coraz lepszy, ma coraz większą wiedzę.
Po odejściu Przemka Zamojskiego, to ty stajesz się tym liderem obwodowym Trefla Sopot?
- W ostatnich trzech meczach wygrywaliśmy dosyć łatwo. Tych liderów było dużo więcej niż tylko pojedyncze osoby. W Kołobrzegu tylko dwóch zawodników przekroczyło granicę 10 punktów, więc dużo było "ojców" zwycięstwa. Staram się dogrywać piłki do kolegów, gram więcej pick and rolli. Muszę znajdować wolnych partnerów na pozycjach, ale kreować też siebie. Staram się robić to, co umiem najlepiej. Trener wymaga tego ode mnie. Mówi, że ode mnie bardzo dużo zależy i nie chcę go zawieść.
Twoja rola troszkę się jednak zmieniła po odejściu Zamojskiego. Teraz chyba częściej grasz z piłką niż poprzednio?
- Nawet za Przemka grałem też często z piłką, bo on był bardziej człowiekiem od trafiania trójki po podaniu. To się zbytnio nie zmieniło, ale ilość minut się zwiększyła na moją korzyść. Wiadomo, że troszkę więcej presji jest teraz na mojej osobie. Oprócz Piotrka Dąbrowskiego jest najstarszym graczem obwodowym. Nie przejmuję się jednak tym. Robię swoje i staram się robić to czego nauczyłem przez całe moje koszykarskie życie.
Stelmet będzie takim pierwszym poważniejszym sprawdzianem waszej formy?
- Myślę, że tak. Aczkolwiek takie drużyny, jak Start Gdynia, Kotwica Kołobrzeg to nie są zespoły, z którymi łatwo gra się na wyjazdach. Z Koszalinem poszło nam o wiele łatwiej niż się pierwotnie spodziewaliśmy, pokazaliśmy, że jesteśmy lepszym zespołem od nich, bardziej fizycznym. Jeden taki średni test za nami, ale poważny sprawdzian dopiero przed nami, bo gramy teraz ze Stelmetem i na wyjeździe z Turowem. Uważam, że jesteśmy w stanie pozytywnie zdać ten test.