Zdrowie i serce zostało pod koszem - rozmowa z Xavierem Alexandrem, koszykarzem Jeziora Tarnobrzeg

Jezioro po wyrównanym meczu pokonało Polpharmę. Najlepszym graczem Jeziorowców był Xavier Alexander. Amerykanin zdobył 19 punktów, zebrał 9 piłek, miał 4 asysty i 2 przechwyty grając pełne 40 minut.

Bartosz Półrolniczak: Bardzo zacięty mecz, chyba zdecydowały pojedyncze akcje.
Xavier Alexander

: Na pewno to był trochę mecz na zniszczenie psychiczne, kto pierwszy pęknie. Wiele razy zmieniało się prowadzenie i to wyzwalało dodatkowe emocje. Byliśmy razem od pierwszej do ostatniej sekundy i dostaliśmy za to nagrodę. Każdy zagrał dziś naprawdę dobrze i wywalczyliśmy tą wygraną. Czasem zapominaliśmy o tym, że trzeba być razem i walczyć jeden za drugiego, nawet jak idzie gorzej. Dziś na pewno tego nie brakło.

Byłeś dziś najlepszym graczem swojej drużyny, to musi cieszyć dodatkowo.

- Jak wiesz, nigdy nie jestem z siebie zadowolony (śmiech). Dziś jednak mogę pozytywnie spojrzeć na swoją grę, nie szło mi za dobrze ostatnio. W obronie walczyłem, myślę, że nie było tu źle. W ataku nie wiem czemu nie trafiłem prostych rzutów. Z Polpharmą dałem też dużo w ataku i jestem z tego szczęśliwy.

To był twój najlepszy mecz w ostatnim okresie, pozwoli ci to ustabilizować formę?
-

Mam taką nadzieję. Ciężko nad sobą pracuję, bardzo mi zależy by pomagać drużynie. Źle się czułem gdy wiele z moich zagrań nie wychodziło. Ten mecz to dla mnie dobry znak. Na kolejne spotkania podejdę do gry z większym zaufaniem i wiarą w swoje umiejętności.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

U siebie gracie bardzo dobrze, chcieliście coś udowodnić po porażce z Anwilem?
-

Tak, chcieliśmy pokazać, kto rządzi na naszej hali. Na pewno mieliśmy coś do udowodnienia, i w kolejnym meczu też mamy, i w każdym następnym także. Koszykówka to taki sport, że ciągle trzeba coś udowadniać, z czymś walczyć i pokonywać pewne słabości. Nie zawsze jest dobrze, i trzeba umieć sobie z tym poradzić.

Co dziś ci się najbardziej podobało w waszej grze?
-

Nie daliśmy się złamać. Mogę powiedzieć, że najlepsza w meczu była publiczność. Nasi fani są najlepsi, nie pozwolili nam przegrać (śmiech). Mogę śmiało powiedzieć, że graliśmy w szóstkę.
Wygraliście mimo, że waszemu liderowi nie szło większość meczu. W ostatniej kwarcie zdobył jednak większość punktów dla Jeziora.
-

To jest właśnie nasz kapitan. Od tego jest i nie uchyla się od odpowiedzialności. Mogę powiedzieć, że dla nas najlepszy polski zawodnik w lidze (śmiech). Każdy dziś dał wiele dobrego, punkty się fajnie rozłożyły. Liczy się drużyna i z tego punktu widzenia to jest świetne. Ciężej nas powstrzymać jeśli do gry włączy się większa ilość graczy. Pokazaliśmy moim zdaniem zespołową grę.

Amerykanin poprowadził swoją drużynę do kolejnej wygranej przed własną publicznością
Amerykanin poprowadził swoją drużynę do kolejnej wygranej przed własną publicznością


Ben McCauley sprawił wam dziś mnóstwo problemów.
-

Nic dziwnego, to świetny gracz. Szybki, silny i bardzo sprawny. Ma wiele ciekawych zagrań i ciężko się go broni. Ich wysocy ogólnie sprawili nam sporo problemów, ciężko się walczyło. Jeden gracz jednak meczu nie wygra, nasza drużyna była zdecydowanie równiejsza w tym spotkaniu.

Przez to złapaliście dużo przewinień, jak to wpłynęło na waszą grę w ostatnich minutach?
-

Coś za coś, walczyliśmy na tablicach jak mogliśmy. Oni wygrali zbiórki, ale na szczęście my wygraliśmy mecz. Musieliśmy się bardziej koncentrować i w pewien sposób kontrolować. Nie jest jednak łatwe, myślisz tylko o walce i przechwyceniu piłki. Na pewno takie sytuacje dają nam sporo doświadczenia.

W pewnych momentach sporo zbierali wam w ataku, sporo sił musieliście zostawić broniąc kolejne akcje.
-

Tak, to wynikało z ich przewagi na zbiórce. Zostawiliśmy serce pod koszem i kawał zdrowia by znów wybronić akcję i odzyskać piłkę. To cieszy dodatkowo, że w obronie wiele razy pokazaliśmy naprawdę dobre zagrania.

Kolejny mecz znów w Tarnobrzegu, tym razem w Pucharze Polski.
-

Będziemy gotowi na Turów. Mamy bardzo mocnego rywala, dwa razy już z nimi przegraliśmy. O awansie decyduje jeden mecz i mamy go u siebie. Stoją za nami nasi fani i wierzę, że wyciągniemy wnioski z tych porażek. Jeśli zagramy na naszym poziomie spokojnie możemy powalczyć w tym spotkaniu. Nie mamy żadnej presji.

Patrząc na rywala, można powiedzieć, że awans do turnieju finałowego to spore wyzwanie.
-

Masz rację, i to nas bardzo motywuje. Chcemy pokazać się z dobrej strony, zagrać dobry mecz. Turów jest faworytem, nie mamy się czym martwić. Dla nich wygrana to obowiązek, dla nas wielka sprawa.

Dwie porażki w lidze z Turowem i dwie fatalne pierwsze kwarty, to chyba dla was jakaś wskazówka.

- Definitywnie musimy zadbać o dobry początek. Takie mocne ekipy ciężko się potem goni. Nasza koncentracja i doświadczenie z tych spotkań na pewno pomogą nam lepiej wejść w ten mecz.

Takie wygrane w końcówkach bardziej cieszą niż pewne, wysokie zwycięstwa?
-

Jasne, że tak! To idzie potem na kolejne mecze, nasza wiara, motywacja i zaufanie jest większe. Pod presją ciężej wykonać swoje zagrania, więc to cieszy dużo bardziej. Będziemy dbali o naszą pozycję w lidze i w każdym meczu dawali z siebie wszystko.

Źródło artykułu: