PGE Turów Zgorzelec był bliski odpadnięcia z rozgrywek Intermarche Basket Cup. W Tarnobrzegu przez większą część spotkania prowadzili gospodarze i właściwie o wszystkim zdecydowały ostatnie minuty. - Siarka to bardzo trudny rywal. To wiadomo nie od dziś. Obawialiśmy się trochę tego meczu. Wygraliśmy z nimi do dwa mecze w lidze i wcale nie były to łatwe pojedynki. Udowodnili już nie raz, że trzeba się ich obawiać. Szczególnie na własnym parkiecie są bardzo groźni - powiedział skrzydłowy PGE Turowa Piotr Stelmach.
Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
Główną bronią PGE Turowa były rzuty z dystansu. Gracze ze Zgorzelca trafili aż 14 razy za trzy, co dało właściwie prawie połowę wszystkich punktów zdobytych przez tę ekipę w meczu z Jeziorowcami. - Zagraliśmy w tym spotkaniu zespołowo. To jest nasza siła. Wszyscy gracze, którzy wyszli na parkiet punktowali, a zaledwie trzech z nas nie osiągnęło granicy 10 oczek. To na pewno miało też wpływ na wynik. Dodatkowo ta skuteczność za trzy punkty bardzo nam pomogła - dodał 29-latek.
Gracze PGE Turowa w ostatnich dniach nie mogą narzekać na brak zajęć. Przed potyczką z Jeziorem rozegrali dwa mecze w Zjednoczonej Lidze VTB. Wydaje się, że zawodnicy odczuwają lekkie zmęczenie i brakowało szybkości. - Taki okres, że nie ma dla nas miejsca na zmęczenie. Gramy teraz wiele spotkań zarówno w lidze jak i w lidze VTB. Trener powtarza nam, że musimy grać na 100 proc, dawać z siebie wszystko, dawać dużo energii i woli walki w ataku i obronie. Nie nastawialiśmy się na rzuty za trzy punkty. Nie mieliśmy takiej taktyki. Dostosowaliśmy się do gry obronnej Siarki. Zacieśniali grę pod koszem. Obwód pozostawał wolny i tylko kwestią było czy piłka wpadnie czy nie. Dla nas na szczęście wpadało i to nas cieszy - kontynuuje.
Zespół z Podkarpacia zmobilizował się na pojedynek z PGE Turowem. Jeziorowcy pokazali charakter i Turów mógł czuć ogromną presję, że może tego meczu nie wygrać. - Siarka udowodniła wielokrotnie w lidze, że u siebie jest groźna. Bardzo dobrze rozpoczęli mecz, a my niestety nie najlepiej. Źle weszliśmy w zawody i to był nasz problem. Musieliśmy wrócić do gry, długo to trwało, ale w końcu się udało. Przełamaliśmy się i jakoś to poszło - stwierdził Stelmach.
W weekend PGE Turów zagra w Final Four IBC. Zagrają tam najlepsze ekipy w Polsce. Każdy chce wygrać i nikt nie jedzie tam na wycieczkę. - Dla nas to bardzo ważny turniej. To taki duży sprawdzian przed play off. Tam gra się praktycznie mecz po meczu. jedziemy tam zmotywowani, chcemy wygrać i zrobimy wszystko, aby tak się stało. O wszystkim zdecyduje jednak dyspozycja dnia, wola walki, czy siła danej drużyny. To wszystko zadecyduje o końcowym wyniku. My chcemy to wygrać - dodał skrzydłowy PGE Turowa.
W sobotę PGE Turów zagra z Treflem Sopot, a drugą parę tworzy gospodarz turnieju AZS Koszalin i Asseco Prokom Gdynia. Wszystkie te ekipy są nieobliczalne. Trefl wygrał w ćwierćfinale we Włocławku z Anwilem, który ostatnio jest na fali, a wcześniej Trefl na własnym parkiecie został rozbity przez Energę Czarnych Słupsk. AZS z kolei jest w dołku, ale wydaje się, że po zmianie trenera może się to zmienić. W dodatku jest gospodarzem. Asseco również wiele się dzieje. Odeszło kilku graczy i praktycznie grają jedynie polskimi zawodnikami i idzie im całkiem nieźle.
- Wszystko się może zdarzyć w tym turnieju. Nic nie jest przesądzone. Na pewno nie będzie to dla nas wycieczka. To będą bardzo ciężkie i mam nadzieję, że dla kibiców będą one widowiskowe. To w końcu będą drużyny z najwyższej półki. Zapowiada się więc bardzo fajne widowisko - zakończył Piotr Stelmach.
Piotr Stelmach: Nie jedziemy tam na wycieczkę
PGE Turów Zgorzelec po ciekawym meczu wygrał z Jeziorem Tarnobrzeg i awansował do finału Pucharu Polski. Ekipa z Dolnego Śląska jedzie tam po zwycięstwo i pierwszy sukces w obecnym sezonie.