Z powodu spektakularnego stylu gry Los Angeles Clippers nazywani są nawet "Lob City" - nazwa wzięła się z podań "lobem" na wsad typu alley-oop, najczęściej zaczynających się od Chrisa Paula, a kończonych przez Blake'a Griffina i DeAndre Jordana.
Jeżeli tak, to po wtorkowym meczu Filadelfia powinna nazywać się "Lobbed City" (z ang. "zalobowane miasto"), bo podopieczni Vinny'ego Del Negro zaprezentowali prawdziwy popis swoich umiejętności, niczym podczas objazdowego tour Harlem Globetrotters, a nie meczu sezonu regularnego NBA o stawkę.
Oto skrót z tego, co wyczyniali Clippers: