Zoran Sretenović: Jesteśmy w tym samym miejscu

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Akademicy z Koszalina mieli spore problemy z pokonaniem radomskiego beniaminka. Zwyciężyli dopiero po dwóch dogrywkach. - Ten mecz pokazał, że ciągle jesteśmy w tym samym miejscu - mówi trener AZS-u.

Przed nieco ponad tygodniem koszykarze z Koszalina rywalizowali w finale Intermarche Basket Cup. Po przegranym pojedynku z Treflem Sopot wrócili do ligowej rzeczywistości. W minioną sobotę pokonali Rosę 87:82, jednak do odniesienia zwycięstwa potrzebowali aż dwóch dogrywek. Starcie dostarczyło więc wielu emocji i zwrotów akcji.

- Mówiłem przed meczem, że to będzie bardzo trudne spotkanie - zaznaczył na konferencji prasowej trener Akademików, Zoran Sretenović. - Ciężko się gra przeciwko takiemu zespołowi jak Rosa, który jest co prawda na ostatnim miejscu, ale jest bardzo dobrą ekipą, nie gra pod dużą presją, przyjeżdża walczyć, dużo improwizuje. Ciężko wtedy ustawić obronę - chwalił rywali.

Wydawać by się mogło, że gospodarze nieco zlekceważyli radomian. W premierowej kwarcie zdobyli bowiem zaledwie 9 punktów. Jeszcze na początku czwartej części przegrywali różnicą kilkunastu "oczek". - Mogę powiedzieć, że moi zawodnicy byli bardzo zmotywowani - zapewnił serbski szkoleniowiec. - Takie spotkanie chyba było potrzebne, przełamaliśmy się w jego trakcie i w efekcie wygraliśmy bardzo trudne starcie. Bardzo słabe osobiste w naszym wykonaniu, mieliśmy dużo strat - przyznał.

W drużynie AZS-u doszło w ostatnim czasie do wielu istotnych zmian, by wymienić tylko przyjście Camerona Bennermana, rozwiązanie kontraktu z Jeffem Robinsonem oraz odesłanie do domu Alexa Franklina. Również trener Sretenović nie tak dawno, bo przed niespełna miesiącem, objął stanowisko. - Ciągle jesteśmy w tym samym miejscu, co pokazał ten mecz, chociaż po pojedynkach Pucharu Polski mogliśmy powiedzieć, że gramy na dobrym poziomie - zwrócił uwagę.

Co zrozumiałe, wobec takiego rozwoju wypadków, koszalinianie wciąż nie prezentują równej dyspozycji. - Oczywiście potrzeba czasu, aby drużyna grała zgodnie z oczekiwaniami. To normalne, że po kilku dobrych występach zdarza się słabszy - nie ukrywał opiekun.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Akademicy dopiero w dodatkowym czasie gry przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Sretenović powiedział otwarcie: - Mam pewne pretensje do zawodników, którzy mieli być podstawowymi koszykarzami i mieli zdobywać punkty. Nie chcieli rzucać, brać na siebie odpowiedzialności. Bardzo nerwowy mecz w naszym wykonaniu, ale niezwykle ważna wygrana - zakończył.

Źródło artykułu:
Komentarze (3)
maxi 157
18.02.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A może Skibniewski znalazł sobie inny zespół i stąd taki spadek formy.Przypomnę ostatni mecz; 0 pkt , 0 asyst itd. Mam nadzieję, że się mylę.  
Cygan90
18.02.2013
Zgłoś do moderacji
0
5
Odpowiedz
Za całe nieszczęście tej drużyny odpowiada Skibniewski i tu żaden lekarz nie pomoże dopóki się nie utnie gnijącej kończyny.