Po pierwszej połowie niedzielnego spotkania to Anwil Włocławek był na prowadzeniu 40:39. Goście z Kujaw grali spokojnie w ataku i całkiem nieźle w obronie i wydawało się, że zrewanżują się Treflowi za porażkę w ćwierćfinale Pucharu Polski. Jednak po przerwie gracze Miliji Bogicevicia kompletnie stanęli. Nie wiedząc czemu oddali inicjatywę gospodarzom, którzy wykorzystali to natychmiastowo.
- Gratulacje dla Trefla za zdobycie Pucharu Polski, to w pierwszej kolejności. Warto podkreślić ten sukces jeszcze raz. Sopocianie byli zespołem lepszym i wygrali w pełni zasłużenie. Widać, że Trefl jest w dobrej formie. My przegraliśmy ten mecz w zasadzie w pięć minut. Mieliśmy dużo problemów w obronie, a Frank Turner skończył mecz jak prawdziwy profesor. Dał nam lekcję, jak pchać piłkę do przodu przy akcjach pick and roll. Oni w taki sam sposób wygrali mecz we Włocławku. Z Treflem spotkamy się w tym sezonie przynajmniej jeszcze dwa razy, więc będzie okazja do rewanżu - stwierdził opiekun Anwilu Włocławek.
W ekipie z Kujaw najskuteczniejszym strzelcem był Marcus Ginyard, który zdobył 18 punktów. Amerykanin po meczu był wyraźnie zawiedziony kolejną porażką swojego zespołu. - Nie graliśmy w obronie z odpowiednią energią, mieliśmy problemy z obroną jeden na jeden. To zaważyło o tym, że nie potrafiliśmy się przeciwstawić Treflowi Sopot w niedzielnym spotkaniu - stwierdził gracz Anwilu.